https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Równi i równiejsi dla sądeckiej służby zdrowia. Starosta mógłby bez kolejki

Anna Oskierko
fot. Stanisław Śmierciak/Halina Gajda
U lekarzy specjalistów w regionie trudno już w tym roku znaleźć wolny termin w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Pacjenci ze skierowaniami z reguły odsyłani są na r. 2014. Ale są wyjątki. Czasem wystarczy zadzwonić w imieniu starosty do podległej mu placówki służby zdrowia, aby załatwić szybsze przyjęcie.

W poradni neurologicznej szpitala w Limanowej pacjenci dopiero w grudniu będą mogli się umawiać na przyszły rok.

- Ale proszę dzwonić, zdarza się, że ktoś rezygnuje z wizyty i zwalnia się miejsce - poradziła rejestratorka, kiedy zadzwoniłam wczoraj jako zwykła pacjentka. Kilka godzin później zatelefonowałam do tej samej rejestracji, podając się za sekretarkę starosty Jana Puchały. Rejestratorka uprzedziła, że na wizytę trzeba długo czekać. Gdy usłyszała, że staroście zależy na czasie, odłożyła słuchawkę, żeby skonsultować się lekarzem. Po chwili obwieściła, że jest jednak wolny termin pod koniec października.

- Nie wiedziałem, że mógłbym liczyć na wcześniejszą wizytę. Nigdy nie próbowałem wykorzystywać swojej pozycji - mówi starosta Puchała. - W polskim społeczeństwie istnieje szacunek, a może raczej strach wobec władzy. Dlatego panuje przekonanie, że sprawy osób na stanowiskach załatwia się poza kolejnością.

Jeszcze ciekawiej wyglądało załatwianie wizyty u okulisty w szpitalu w Gorlicach, gdzie także jest wyczerpany limit przyjęć w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Tytuł starosty zadziałał jak magiczne zaklęcie. Gdy przedstawiłam się jako asystentka Mirosława Wędrychowicza, dowiedziałam się, że może uzyskać poradę nawet w ciągu godziny, a gdyby wolał inny termin, to można go ustalić.

Co na to starosta? W gorlickim starostwie najpierw poproszono o mój numer telefonu. Zamiast Wędrychowicza oddzwonił...naczelny pielęgniarz miejscowego szpitala Krzysztof Kosiba. Zapewnił, że wszyscy pacjenci w przychodniach specjalistycznych są przyjmowani zgodnie z kolejnością zapisów.

Do starosty Wędrychowicza dodzwoniłam się nieco później. Zdenerwowany ocenił najpierw, że "Krakowska" szuka sensacji na siłę. Zapewnił, że nigdy nie próbowałby dostać się szybciej do lekarza, powołując na sprawowane stanowisko. - Jest tylko jeden zgodny z prawem sposób, żeby dostać się bez kolejki do lekarza: gdy wskazuje na to stan kliniczny pacjenta - zaznaczył Wędrychowicz.

Starosta nowosądecki Jan Golonka nie może cieszyć się takimi względami jak koledzy z sąsiednich powiatów. W poradni specjalistycznej szpitala w Nowym Sączu nie udało mi się załatwić szybszej wizyty. Musiałby czekać tak samo, jak inni chorzy. Do neurologa czy onkologa dostałby się dopiero po Nowym Roku. Warto jednak nadmienić, że miejscowy szpital nie podlega staroście, tylko marszałkowi Małopolski.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

S
SSSsss
Może i starosta Puchała jest spoko ale podobno wycina gałęzie starym dębom żeby odkryć plakaty wyborcze. Prawda to?
c
chory
Cała wina za tak długie kolejki do specjalistów spada na NFZ. Ograniczenia i limity rządzą w tej firmie. Jeżeli chory człowiek jest na tyle jeszcze sprawny, że może poczekać miesiąc, kwartał, pół roku czy dłużej to dobrze ale są przypadki gdzie zachodzi pilna potrzeba operacji, którą zalecił na podstawie specjalistycznych badań konsultant. Niestety pacjent musi czekać bo już został wykorzystany limit NFZ.Szpital ma odpowiednie wyposażenie, które stoi bezczynnie kilka miesięcy a zespół operacyjny nie wykonuje w tym czasie żadnych operacji / dot. operacji np. ablacji/. Pacjent cierpi i męczy się dalej.
M
Maciej
Przecież wiadomo, że de facto Starostwo jest jak właściciel szpitala. Pokażcie mi JAKĄKOLWIEK firmę do której zadzwoniłby jej Prezes, Wiceprezes bądź jego sekretarka - (lub jak w opisywanym przypadku w artykule osoba podszywająca się pod nią) z prośbą i czy by mu odmówiono?? Jestem przekonany, że nie i to nie tylko w Polsce... .
m
martinoff salon24.pl
Co w tym dziwnego skoro sędzia sądu okręgowego w Gdańsku stał na baczność jak dzwonili dziennikarze i się powoływali na znajomosci u Tuska. A władza sądowa nikomu podobno nie podlega zgodnie z trojpozialem władzy.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska