W wyborach 4 czerwca 89 r. wzięło udział 62 proc. Polaków. Nigdy potem nie było takiej frekwencji. Ku naszemu zaskoczeniu (i całego świata) wszyscy kandydaci Komitetu Obywatelskiego zdobyli mandaty. A komuniści ponieśli porażkę. Ale władzy nie chcieli oddać. Rząd próbował stworzyć generał Czesław Kiszczak. Nie udało mu się. Stworzył go Tadeusz Mazowiecki. Zadawaliśmy sobie wtedy pytanie: na co pozwolą nam komuniści? Przecież policja, wojsko, bezpieka była w ich rękach, do tego wojska ZSRR stacjonujące w Polsce. Kubłem zimnej wody na rozpalone głowy była 4 czerwca 89 wiadomość o masakrze na placu Tiananmen.
Walcząc o demokrację nie byliśmy jednością. W Komitecie Obywatelskim ścierały się różne frakcje. Byli tacy, którzy twierdzili, że Okrągły Stół to zdrada, że komunistów należy rozliczyć i powiesić na drzewach. Tylko czy oni wiedząc, że będą wisieli oddaliby władzę bez rozlewu krwi?
Wspominam o tym dziś, bo nadal wielu z nas jest przekonanych, że wydarzenia sprzed 27 lat były zdradą. Taki pogląd wyrażają ci, którzy wtedy trzymali majtki w zębach, jeszcze się nie narodzili, albo czas Solidarności spędzili w domu z kotem. Nie mam pretensji do młodych. Oni wierzą, że wolne wybory, brak policji politycznej, trzymanie paszportu w szufladzie po prostu im się należy. Nie wiedzą, że może być inaczej.
Przez 27 lat osiągnęliśmy wiele. Mamy demokrację, nie mamy w kraju rosyjskich wojsk. Nie uniknęliśmy błędów. My - wyborcy i oni - politycy. Ale trzeba być draniem, by tamte wydarzenia próbować wykreślić z historii. Wydarzenia, których konsekwencją był upadek komunizmu i przemiany polityczne w Europie.
O wielkości ówczesnych polityków świadczy ich roztropność, umiejętność przewidywania zagrożeń i to, że Polska nie utonęła we krwi. W dzień po wyborach Jacek Kuroń przestrzegał, by manifestując zwycięstwo nie używać określeń „śmierć komunie”. Jarosław Kaczyński mówił: „Były obawy przed reakcją Rosjan, a także aparatu PZPR, nie wiedzieliśmy, że za parę miesięcy komunizm zachwieje się w całej Europie”. A Stefan Bratkowski stwierdził: „Polska nie zmieniła się tego dnia, wszystko jest jak było, wojsko, milicja, telewizja w tych samych rękach, i wcale nie tak mało głosów na kandydatów warstwy rządzącej. Warstwa rządząca nie przestała istnieć przez wygłosowanie. Trzeba rozmawiać, jeśli nie mamy trafić na Plac Niebiańskiego Spokoju”.
Te słowa, tamte wydarzenia przypominam obecnym politykom i wyborcom, bo są nadal aktualne.