To właśnie pstrąga sprzedaje się teraz najwięcej. Dotychczasowy lider- karp spadł na drugie miejsce, ale na razie na tej pozycji jest niezagrożony. Co prawda są ludzie, którzy po przełamaniu się opłatkiem będą zajadać dorsza, sandacza, łososia, doradę czy nawet rekina. Tego typu "ekstrawagancje" na wigilijnym stole to nadal jednak rzadkość.
Stało się. Przez ostatnie lata pisaliśmy, że coraz więcej Podhalan kupuje na wigilię pstrągi. Ostatecznie swoisty wyścig pomiędzy tradycyjnym karpiem i od kilku lat wypierającym go pstrągiem do tej pory wygrywała pierwsza ryba. W tym roku stało się inaczej.
- Przed świętami sprzedajemy zdecydowanie więcej pstrągów niż karpi - mówi Bartłomiej Machaj, właściciel gospodarstwa rybnego w Jurgowie na Spiszu. - Spory ruch widać już od kilku dni. Świeżego karpia z czystej wody też mamy. Sprzedaje się dobrze, ale jednak z pstrągiem przegrywa.
- Tradycja powoli przegrywa ze smakiem - śmieją się pracownicy gospodarstwa rybnego U Sitarza w Zakopanem. Tutaj też hitem jest pstrąg. - Indywidualny klient kupuje go najwięcej, bo jest najsmaczniejszy. Są też rodziny, które kupują na kolację wigilijną po pstrągu na głowę i jednego karpia dla zachowania tradycji. Kobiety podają go w galarecie lub w potrawce "po żydowsku" jako drugie danie.
Niezależnie jednak jaką rybę ostatecznie podamy na tę uroczystą wieczerzę, warto sprawdzić, czy będzie ona dla nas zdrowa. Specjaliści przekonują, że wszystko, co kupimy przed świętami, w tym karpie i pstrągi, można jeść ze spokojem. Radzą jednak także, by pytać sprzedawców ryb, czy mają na swój produkt odpowiednie dokumenty.
- Pamiętajmy, że każdy sprzedawca ryb powinien mieć certyfikat od powiatowego lekarza weterynarii świadczący o tym, że jego produkty nadają się do spożycia - mówi naczelnik nowotarskiego sanepidu Jolanta Bakalarz. - Takiego kwitu powinniśmy zażądać głównie na bazarach. Na dobrą sprawę nie wiemy bowiem skąd pochodzą sprzedawane tam ryby. Bezpieczniej jest kupować w sklepach i gospodarstwach rybnych. W gospodarstwach sami zobaczymy w jakich warunkach odbywa się hodowla - dodaje inspektor, która jak co roku tak i teraz przeprowadziła właśnie szereg kontroli w miejscach gdzie sprzedawane są ryby.
Ale przedświąteczna tradycja powoli odchodzi, też ta związana z kupnem ryb.
- Coraz mnie jest już ludzi, który kupują żywe ryby do wiaderek a potem wypuszczają je do wanien - mówi Bartłomiej Machaj. - Teraz gros klientów prosi, by zabić im ryby na miejscu. Ale osoby z "tradycyjnym podejściem" jeszcze się zdarzają.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!