Związkom zawodowym i ich podopiecznym pozostaje zatem protestować i udawać, że robią to z pełnym przekonaniem. Wielu z nich zdaje sobie jednak sprawę, że Wielka Brytania musi częściowo zatkać własną dziurę budżetową. Przykład południa Unii Europejskiej działa zastraszająco. Większość Brytyjczyków sympatyzuje z rządowymi planami równoważenia budżetu. Z dwojga złego wolą też oczywiście cięcia wydatków od podwyżek podatków. Gros Wyspiarzy ani myśli więc dopłacać coraz więcej do emerytur policjantów, pielęgniarek, nauczycieli i innych na państwowym wikcie. Znamienne, że nawet czołowi politycy z opozycyjnej Partii Pracy zamiast poparcia wolą okazywać strajkującym jedynie zrozumienie (wraz ze współczuciem dla tych rodaków, którzy ucierpią wskutek strajków). Wbrew panikarskim przepowiedniom jest mało prawdopodobne, by obecna fala protestów pracowniczych w Zjednoczonym Królestwie mogła nawet w przybliżeniu dorównać pamiętnym "wojnom klasowym" z lat 1926 i 1979. Zapewne jednak skończy się jak tamte porażką związkowców.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!