Schorowaną kobietą w czynie społecznym opiekowała się Anna Pojałowska, radna dzielnicowa z Krowodrzy. Gdy przyszła do pani Stelli 4 kwietnia, zobaczyła rany na jej ciele. 85-latka prawdopodobnie poparzyła się papierosem. Radna zgłosiła to lekarce rodzinnej, która wypisała skierowanie do szpitala i zlecenie na transport sanitarny do lecznicy.
Radna Pojałowska kilkukrotnie dzwoniła do Całodobowej Centrali Alarmowej, by zamówić transport. Ostatecznie karetka przyjechała dopiero po blisko 10 godzinach. Transport realizowała spółka OPC.
Jej przedstawiciel tłumaczył na naszych łamach, że transportowanie pacjentów odbywa się według powstającego z wyprzedzeniem harmonogramu, który „pozwala na zabezpieczenie jedynie pojedynczych, wolnych terminów dla pacjentów, oczekujących przewiezienia w dniu zgłoszenia”. - Z naszych szacunków wynika, iż w normalnych warunkach średni czas oczekiwania na taki transport wynosi ok. 4 godzin, dlatego też zazwyczaj taka informacja jest wstępnie przekazywana osobie, zamawiającej transport - tłumaczył Wojciech Pabian, wiceprezes spółki.
Dodaje, że w trakcie realizacji zaplanowanego na 4 kwietnia grafiku, doszło do niemożliwych do przewidzenia wcześniej okoliczności, związanych m.in. z „wydłużonym do 4 godzin czasem oczekiwania jednego z zespołów na przyjęcie pacjenta w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym”. Z kolei inny zespół natrafił na „wypadek komunikacyjny”. Dlatego transport do pani Stelli dotarł dopiero po blisko 10 godzinach.
- Pacjentka była w bardzo ciężkim stanie, z licznymi, przewlekłymi chorobami. Trudno mi powiedzieć, czy opóźnienie transportu miało jakikolwiek wpływ na dalsze losy chorej - powiedziała Polsat News Anna Boroń, lekarz szpitala MSWiA w Krakowie, gdzie trafiła schorowana kobieta. Po dwóch dniach pani Stella zmarła.
- Po wstępnej analizie przesłanych materiałów pragnę poinformować, że Rzecznik Praw Pacjenta zajmie się sprawą pani Stelli - przekazała nam Agnieszka Chmielewska z biura RPP. Dodała, że z uzyskanych informacji wynika, że lekarz rodzinny uznał za uzasadnioną hospitalizację pacjentki i w tym celu wydał dla niej skierowanie do szpitala.
- W takiej sytuacji to po stronie tego lekarza leży obowiązek zapewnienia transportu sanitarnego i to właśnie lekarz, wystawiający zlecenie na transport sanitarny, ma obowiązek wszystkiego w tym zakresie dopilnować. Z analizy sprawy wynika, że transport sanitarny został zlecony podwykonawcy, co nie zmienia faktu, że to lekarz rodzinny będzie odpowiadać za ewentualne uchybienia w tym zakresie - dodaje Chmielewska.
Jej zdaniem sytuacja, w której to osoba trzecia interweniuje w sprawie pacjenta, nie powinna w ogóle mieć miejsca, gdyż należy to do obowiązków lekarza, zlecającego usługę medyczną. Rzecznik Praw Pacjenta zadecydował o wystąpieniu do placówki medycznej, do której pacjentka jest zapisana, o wyjaśnienie okoliczności sprawy.
Skontaktowaliśmy się bezpośrednio z lekarką, która wypisała zlecenie na transport. Chcieliśmy ją poprosić, by oceniła tę sytuację, ale powołała się na tajemnicę lekarską.
Do sprawy będziemy wracać na naszych łamach.
WIDEO: Barometr Bartusia. Zagadka bezrobocia - przedsiębiorcy chcą zatrudniać, a chętnych brak?
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
