2 czerwca ok. godz. 21 na pogotowie dodzwonił się prof. Tadeusz Łapiński z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Udzielał pierwszej pomocy żonie znalezionej w basenie. Gdy ratownicy przyjechali na miejsce, znaleźli zarówno ciało profesora, jak i jego żony, dr Małgorzaty Michalewicz, która pracowała na oddziale covidowym.
- Wczorajsza sekcja zwłok wskazała prawdopodobną przyczynę śmierci, ale nie czuję się zobligowany, żeby o tym mówić, bo mogą to być dane wrażliwe. Nie mogę o tym mówić, bo jest to część postępowania. Mogę jedynie dodać, że wykonane czynności nie potwierdziły, że przyczyną śmierci było porażenie prądem - dementuje w Onecie doniesienia o ewentualnym porażeniu pary prądem prokurator Karol Radziwonowicz.
Jak informuje Onet.pl, "prokuratura Rejonowa w Białymstoku już wczoraj nadała bieg sprawie, kwalifikując ją z artykułu 155 kk, czyli nieumyślne spowodowanie śmierci."
- To jedynie wstępna kwalifikacja prawna i nie znaczy, że szukamy osób trzecich czy postronnych, w tym przypadku w grę wchodził prąd, więc np. że szukamy elektryków, budowniczych basenu - tłumaczy prokurator - Jeżeli uznamy, że ciąg zdarzeń albo okoliczności całokształtu tego zdarzenia, np. ukryte choroby wskażą coś innego, zmienimy klasyfikację czynu. Na dzień dzisiejszy możemy jedynie wykluczyć działanie osób trzecich z zamiarem bezpośrednim, czyli zabójstwo, oraz wykluczamy porażenie prądem. Nic na to nie wskazywało i badamy dalej - dodaje w Onecie Radziwonowicz.
Źródło: Onet.pl
