Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: Były rektor UJ Franciszek Ziejka nie jest kłamcą lustracyjnym

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Prof Franciszek Ziejka ( z prawej) ze swoim obrońcą mec. Stanisławem Kłysem
Prof Franciszek Ziejka ( z prawej) ze swoim obrońcą mec. Stanisławem Kłysem Marcin Banasik
Sąd Okręgowy w Krakowie w wyroku uznał w środę (24 czerwca), że Franciszek Ziejka, były rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest kłamcą lustracyjnym. Inaczej twierdził prokurator Instytutu Pamięci Narodowej i dla profesora chciał trzyletniego zakazu pełnienia funkcji publicznych. Lustrowanego nie było w sądzie. Wyrok nie jest prawomocny.

FLESZ - W jaki sposób wybierzemy prezydenta?

od 16 lat

- Lustrowany nigdy nie podjął współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, choć ostatni raz SB podjęła próbę kontaktu z Franciszkiem Ziejką w 1988 r. - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Bosak Ziomek.

Pierwsze próby werbunku w stosunku do Ziejki były już od 1978 r. gdy starał się o paszport w związku z wyjazdem za granicę. Potem, jak ujawniła sędzia, Ziejką interesował się też wywiad francuski, bo lustrowany miał kontakt z attache wojskowym Francji. Tym relacjom przyglądała się także SB i nawet w ramach kontroli operacyjnej sprawdzano Ziejce korespondencję listowną i podsłuchiwano jego rozmowy telefoniczne.

W trakcie procesu przesłuchano oficerów wywiadu, z niektórymi Ziejka miał kontakt, gdy był w Portugalii. SB-ecy oficjalnie pracowali tam w ambasadzie jako attache kulturalni lub podawali się za pracowników ministerstwa edukacji. Niektóre materiały stały się jawne dopiero w ostatnim czasie.
Proces lustracyjny rozpoczął się we wrześniu 2018 r. 80-letni Ziejka zaprzeczał stawianym mu zarzutom.

- Stałem się ofiarą Służby Bezpieczeństwa, która liczyła na to, że łatwo będzie pozyskać do współpracy człowieka z prowincji. Pomyliła się - mówił na pierwszej rozprawie.

Prof. Ziejka zapewniał, że nigdy świadomie nie współpracował z funkcjonariuszami wywiadu.
- Nigdy też nie miałem świadomości, że moimi rozmówcami są ludzie z SB, którzy podawali się m.in. za pracowników ministerstwa edukacji - dodał.

Jego obrońca mec. Stanisław Kłys zwrócił uwagę, że IPN nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tezy, że jego klient współpracował z SB.

- Sam fakt znalezienia się mojego klienta przed sądem jako lustrowanego jest piętnujący. Nawet w przypadku jeśli sąd przyzna nam rację ucierpi cały naukowy dorobek prof. Ziejki - podkreślał adwokat.

Pierwsza próba lustracji historyka literatury polskiej odbyła się w 2005 r., gdy jego nazwisko znalazło się na tzw. liście Wildsteina.

Po tej publikacji prof. Ziejka 23 lutego 2005 r. jako ówczesny rektor UJ złożył na posiedzeniu Senatu uczelni oświadczenie, iż nie był tajnym współpracownikiem SB, niczego nie podpisywał i nie brał od SB pieniędzy.

Sprawą zbierania dowodów w tej sprawie zajął się prof. Piotr Franaszek, wówczas kierownik Instytutu Historii UJ. Wyniki swojej pracy opublikował w 2008 r. w piśmie „Alma Mater”. Decyzję o publikacji podjął wspólnie z prof. Ziejką i ówczesnym rektorem UJ prof. Karolem Musiałem, by ostatecznie uciąć wszelkie spekulacje.

Z opublikowanych informacji wynikało, że w latach 70. i 80. SB wielokrotnie podejmowała próby zwerbowania Ziejki przy okazji jego naukowych wyjazdów do Portugalii i Francji. Z raportów SB, jakie przytacza prof. Franaszek wynika, że z młodym naukowcem rozmawiano wiele lat do 1988 r.). Już w 1969 r. esbek tak pisał o rozmowie z Ziejką, który miał jechać do Francji: "Przyjął zadanie do obserwacji, ale miał wątpliwości co do zakresu tej pracy (...). Z informacji uzyskanych od tow. Knapika - (kpt. Wydziału III SB z Krakowa - "opiekun" UJ ) - był już związany z naszą służbą" - napisano. I dalej: "ustaliliśmy, że interesują nas tylko jego obserwacje na temat słuchaczów lektoratu". Ale esbek - przedstawiciel MSW J. Janczar - napisał też, że możliwości operacyjne Ziejki były minimalne. Nic nie wskazuje, by został zwerbowany.

Natomiast w czerwcu 1978 r. - gdy naukowiec miał jechać do Portugalii - SB uznało go za Kontakt Operacyjny i nadało kryptonim "Zebu". Zdaniem samego profesora taki niesprawiedliwy wniosek wyciągnął jego rozmówca z Departamentu I MSW (wywiadu) - ppor. J. Skowroński - tylko na podstawie zobowiązania do zachowania w tajemnicy treści rozmowy, jakie wówczas podpisał.

Publikacji w „Alma Mater” towarzyszył również artykuł samego prof. Ziejki, "Dokumenty IPN w świetle moich Dzienników", w którym odnosił się do materiałów z esbeckich archiwów. Zapewniał: - Nie byłem agentem! - Nigdy nie donosiłem.

Sprawa ucichła na kilka lat. W 2013 r. media obiegła informacja, że Instytut Pamięci Narodowej odnalazł nieznane dotąd dokumenty, notatki z rozmów Ziejki z funkcjonariuszem SB, dotyczące m.in. krakowskiego środowiska naukowego i studentów. Na wokandę sprawa weszła pięć lat później, a teraz zakończyła się wyrokiem. Na razie nieprawomocnym, bo nie wiadomo, czy IPN nie złoży apelacji. Prokuratora Instytutu nie było na ogłoszeniu wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska