Obrady Sądu Najwyższego rozpoczęły się w piątek, trwały również w sobotę, a dopiero we wtorek (w sumie po 17 godzinach) ogłoszono, że wybrano komisję skrutacyjną. W jej skład wchodzi grupa osób, która liczy głosy oddawane za, przeciwko lub wstrzymujące się.
We wtorek tuż po godz. 10 przewodniczący obrad, p.o. I prezesa SN sędzia Kamil Zaradkiewicz ogłosił, że została wybrana komisja skrutacyjna. Następnie ogłoszono przerwę, w celu rozdania kart do głosowania indykacyjnego.
Komisja wybrana niezgodnie z regulaminem?
Problem w tym, że część sędziów uważa, iż wybór komisji został dokonany niezgodnie z regulaminem Sądu Najwyższego.
Jeden nich stwierdził, że "doszło do próby ustalenia innych wyników głosowania". Na to sędzia Kamil Zaradkiewicz oznajmił, że nie udzielił mu głosu po czym wyszedł z sali, a mikrofon wyłączono.
- Wyniki głosowania zostały ustalone i przedstawione przez przewodniczącego obrad wbrew regulaminowi Sądu Najwyższego - uważa sędzia Jarosław Matras.
Wybór komisji skrutacyjnej jest początkiem procesu wyboru pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Zgłoszonych ma zostać pięć kandydatur, spośród których prezydent Andrzej Duda wybierze prezesa SN.
"W cieniu sporów wyborczych dzisiaj kolejny akt ponurego spektaklu w Sądzie Najwyższym. Prawdziwi sędziowie bronią honoru SN przed brutalnym drylem narzucanym przez tymczasowego prezesa Zaradkiewicza. Muszą wytrwać, aby Sąd Najwyższy pozostał nadal najważniejszym sądem w Polsce" - napisał marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
