Pod lupą śledczych znalazła się firma "Mipol" z Moszczenicy pod Starym Sączem. Potwierdził nam to wczoraj Waldemar Kriger, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Sączu.
Wielki Poczet Papieży czyli 258 pontyfikatów w pigułce
- Sygnał otrzymaliśmy od głównego inspektora sanitarnego kraju, a ten od irlandzkich służb weterynaryjnych - powiedział prokurator Kriger.
Sprawa jest bardzo trudna, ponieważ mięso w drodze za granicę przechodziło przez kilku pośredników. Na firmowe metki nabijano kolejne pieczęcie.
- Musimy ustalić, czy i gdzie doszło dos fałszowania produktu - dodaje prokurator Krieger. - Sprawdzamy także poszlaki dotyczące sprowadzania koni z Rumunii i sprzedaży mięsa końskiego na Słowację.
Badana jest dokumentacja "Mipolu" w zakresie obrotu mięsem, a także dokumentacja nadzoru weterynaryjnego nad przedsiębiorstwem, które zajmuje się ubojem i handlem mięsem, w tym także końskim.
Nazwa podsądeckiej firmy pojawiła się kilkanaście dni temu w artykule niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" o aferze z dodawaniem tańszego końskiego mięsa do wołowiny, bez informowania o tym konsumentów. Wówczas radca prawny "Mipolu" Tomasz Darowski w rozmowie z "Krakowską" zapewniał, że zakład nie ma nic wspólnego z nielegalnym procederem. Końskie mięso, jak zaznaczył, w niewielkich ilościach eksportowano jedynie na południe Europy. Podczas wczorajszej konferencji prasowej w Warszawie właściciele "Mipolu" po raz kolejny zapewnili, że padli ofiarą pomówień, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+