- Wezwanie karetki w takiej sytuacji może spowodować, że inny pacjent nie otrzyma pomocy na czas, bo liczba zespołów ratunkowych jest ograniczona - przypomina Krzysztof Olejnik, ratownik i rzecznik prasowy SPR.
Kilka miesięcy temu zespół otrzymał około godz. 4 rano zgłoszenie dotyczące osoby leżącej na jezdni w Witowicach Dolnych. Przybyli na miejsce ratownicy zastali tam pijanego mężczyznę, który chciał dostać się do domu w Nowym Sączu. Tylko dlatego zadzwonił po karetkę. Z kolei emerytowana sądeczanka wezwała ambulans, podając zmyślone objawy. Chciała być przewieziona na SOR, żeby, jak sama stwierdziła, uniknąć długiej kolejki w przychodni.
Krzysztof Olejnik przypomina, że pogotowie powinno interweniować wyłącznie w sytuacji nagłego zagrożenia zdrowia, a nie u przewlekle chorych osób, o ile nie dochodzi do nagłego zaostrzenia objawów. Tymczasem takich przypadków jest mnóstwo. Wiele nieuzasadnionych wyjazdów bywa w nocnych godzinach, w święta i dni wolne od pracy. Ratownicy medyczni przyjeżdżają wtedy do pacjentów, choć ci powinni zgłosić się do przychodni, gdzie mają zapewnioną nocną i świąteczną opiekę. Niektórzy ludzie w taki sposób przedstawiają objawy, aby wprowadzić dyspozytora w błąd i wymusić przyjazd karetki.
- Pogotowie ratuje, a nie leczy i działa doraźnie - podkreśla Olejnik.
Dla części pacjentów zespół ratunkowy pełni wręcz funkcję taksówki. Zamiast na własną rękę udać się ze skierowaniem do szpitala, wzywają ambulans. Obsługa sądeckich karetek wielokrotnie była świadkiem, jak pacjent czekał spakowany aby zabrano go na oddział. - To niedopuszczalne - zaznacza Olejnik.
Bywają i żartownisie, którzy blokują linie telefoniczne dyspozytorni. Tak było w tym roku na wiosnę. Podopieczny jednego z Domów Pomocy Społecznej zadzwonił prawie 7 tys. razy na pogotowie. Telefonował z dwóch numerów na kartę, ale został wykryty przez policję.
Mimo to tylko w wyjątkowych przypadkach nieuzasadnione wezwanie karetki trafia na drogę sądową. Kierownictwo pogotowia niechętnie pozywa o zwrot kosztów wyjazdu.
- Jest to bardzo trudne do wyegzekwowania - wyjaśnia rzecznik SPR.
Dyrektor Józef Zygmunt nie dziwi się, że pacjenci dzwonią po pogotowie, w tak dużym bałaganie, jaki panuje w służbie zdrowia.
- Brak opieki całodobowej, trudności z zarejestrowaniem się w przychodni czy brak pieniędzy na prywatne wizyty powoduje, że ludzie w swojej bezsilności dzwonią po pogotowie - zauważa. - Oczywiście, nie usprawiedliwiam absurdalnych przypadków.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+