O mafii żwirowej znad Dunajca zrobiło się głośno już parę lat temu. Żwir nadal jest wydobywany z koryta rzeki z trudno dostępnych terenów przy pomocy ciężkiego sprzętu. Dzieje się to zazwyczaj nocą, dlatego trudno jest złapać przestępców na gorącym uczynku. Złodzieje są agresywni, gdy ktoś usiłuje zwrócić im uwagę. Proceder odbywa się w bardzo szybkim czasie. Samochody i koparki znikają tak szybko jak się pojawią. Polski Związek Wędkarski oraz Straż Rybacka mają związane ręce, bo sami nie mogą legitymować sprawców, w tym przypadku mogą tylko zawiadomić policję o tym procederze.
Niebezpieczne dla ryb i ludzi
Łukasz Kipiel, dyrektor biura zarządu Polskiego Związku Wędkarskiego w Nowym Sączu przyznaje, że złodzieje żwiru znad Dunajca oraz innych górskich rzek pozostają bezkarni. Niskie kary ich nie odstraszają, bo jest to dla nich dobry zarobek. Jeśli takie osoby zostaną złapane na gorącym uczynku, muszą liczyć się z zapłaceniem mandatu w wysokości 300 złotych, tymczasem przyczepa żwiru jest warta około 500 złotych.
- Takie osoby działają bez odpowiednich zezwoleń wodno-prawnych i bez nadzoru. Co więcej, wydobywają żwir na terenach, które my, jako okręg, dzierżawimy - mówi Łukasz Kipiel. Dla PZW szczególnie ważne jest bezpieczeństwo ryb oraz wędkarzy, którzy łowiąc brodzą w wodzie.
- Wędkarz nie widzi co jest pod wodą, a przez wybieranie żwiru tworzą się głębokie wyrobiska i doły. To się może skończyć dla niego nawet śmiercią - mówi szef związku. Dlatego członkowie okręgu są czujni i zawsze wnikliwie sprawdzają zgłoszenia.
Wybieranie żwiru z Dunajca to zwyczajna kradzież, jedna ukradziona przyczepa to wykroczenie, ale dwie to już przestępstwo. Instytucją, która nadzoruje tereny, na których dochodzi do przestępstwa jest Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Zarząd Zlewni PGW w Nowym Sączu poprzez nadzory wodne regularnie kontroluje tereny, które stanowią potencjalne miejsca kradzieży żwiru.
- O każdej stwierdzonej kradzieży żwiru czy też zgłoszonej przez osoby trzecie bądź organizacje zawiadamiamy organy ścigania - informuje Magdalena Gala z Wydziału Komunikacji Społecznej i Edukacji Wodnej Wody Polskie. Dodaje również, że PGW Wody Polskie nie dysponuje służbami typu straż, która pozwoliłaby na podjęcie natychmiastowych działań włącznie z karaniem sprawców. - Nasze służby nie mają możliwości wstępu na teren prywatny, celem zbadania pochodzenia żwiru - dodaje rzeczniczka.
Betoniarnia nie kupi od złodziei
Sądecki Dział Eksploatacji Kruszywa zaopatruje w żwir praktycznie całą Sądecczyznę. Paweł Mirek, kierownik wydziału Sądeckiego Działu Eksploatacji Kruszywa w Brzeznej, stwierdza, że złodzieje, którzy sprzedają żwir bez obróbki nie są dla firmy konkurencją.
- Nasze kruszywo jest odpowiednio przerabiane na potrzeby zakładów produkcyjnych oraz betoniarni - mówi.
Tańszy żwir prosto z rzeki i przyczepy złodzieja wybierają raczej osoby prywatne.
W Podegrodziu i Brzeznej działają żwirownie podległe pod Sądecki Dział Eksploatacji Kruszywa. W tych wsiach złodzieje żwiru mniej rzucają się w oczy, ponieważ, jak zaznacza Jerzy Jasiński, sołtys Brzeznej, trudno poznać czy samochody, które pracują przy rzece należą do zakładu czy do złodziei.
Zaczyna brakować Ukraińców. Część pracodawców jest w stanie płacić więcej pracownikom z Ukrainy niż Polakom- mówi ekspert
