- Kiedy sprowadzą się dzieci, to zobaczymy, jak będzie. Ale obaw przed nimi raczej nie ma - zapewniała wczoraj Bernarda Kolińska, jedna z klęczańskich gospodyń napotkanych w tamtejszym sklepie. Mieszkańcy podsądeckich Klęczan niechętnie wracają do zeszłorocznych protestów. Winią za nie urzędników, którzy mieli ich wprowadzić w błąd, używając niejasnej terminologii. Kiedy zaczynano budowę, usłyszeli bowiem, że we wsi powstanie "ośrodek wychowawczy". Dla większości klęczan oznaczało to jedno - poprawczak ze skazanymi nieletnimi bandziorami.
Wicestarosta nowosądecki Mieczysław Kiełbasa jeździł i tłumaczył, że urzędnicze nazewnictwo jest mylące, bo chodzi o zwyczajny dom dziecka. Że ta placówka ma zapewniać godziwy start w dorosłość sierotom i innym dzieciom, których rodzice nie są w stanie tego zapewnić .
Do wsi przeprowadza się Dom Dziecka z Rytra, którego historia mogłaby posłużyć za scenariusz frapującego filmu o losach... uczestników Powstania Warszawskiego. W 1953 roku do Rytra zawędrowała bowiem ochronka, którą podczas wojny warszawiacy zorganizowali dla dzieci osieroconych przez rodziców zabitych w boju lub podczas bombardowania stolicy.
Ryterski budynek nie spełnia standardów wymaganych dla takich obiektów. To przedwojenna, drewniano-murowana budowla, którą gmina żydowska prawnie odzyskała. Nowy-stary właściciel poczynając od tegorocznych wakacji zażądał czynszu za użytkowanie budynku. Aby dom mógł służyć dzieciom, należałoby utopić dodatkowo miliony w jego modernizację.
- Szacunkowe koszty remontu przekonały nas, że trzeba budować nowy obiekt dla ryterskiego Domu Dziecka - tłumaczy starosta nowosądecki Jan Golonka. - Teren pod taką inwestycję mieliśmy w Klęczanach. Byliśmy gotowi finansować całość i to z własnego budżetu. Jednak za sprawą wicemarszałka województwa Leszka Zegzdy pojawiła się szansa uzyskanie pokaźnych środków unijnych. Nieco wydłużył się czas budowy, ale budynek zyskał wyższy standard.
Całość kosztowała 1,7 mln zł, w tym 992,5 tys. zł z unijnej kasy i 370 tys. zł z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Samorząd powiatu nowosądeckiego wyłożył ze swego budżetu około 340 tys. złotych.
Nowy obiekt nie jest przy głównej, ruchliwej drodze, co zwiększa bezpieczeństwo. Obok ma duży ogród. Sam budynek urządzono tak, aby dzieci nie czuły się jak w hotelu z obsługą. 2- i 3-osobowe pokoje mają aneksy kuchenne. Dzieci będą więc przyuczać się do przyrządzania sobie posiłków.
W Klęczanach nie ma już psychozy przed "obcymi". Mieszkańcy dyskutują co najwyżej, że powiększy się grono współmieszkańców. Sprzedawczynie w sklepie nie obawiają się już, że pojawią się kradzieże. Oczekują, że zwiększą się obroty, bo dzieci mają kieszonkowe i kupują lody oraz słodycze.