Sądecka firma Wojewodzic, której torebki noszą modelki podczas największych światowych pokazów mody, właśnie otworzyła swój sklep przy rynku w Nowym Sączu. Powoli zapełniają się puste przez ostatnie lata lokale przy ul. Piotra Skargi. Niedawno powstał nowy sklep zoologiczny, a piekarnia Tęgoborze zainwestowała w efektowną lodziarnię obok jezuitów.
Sądeczanie zastanawiają się czy nowe biznesy tchną życie w martwą od kilku lat starówkę.
- Ten sklep traktuję jako wizytówkę naszej firmy w rodzinnym mieście, nie jako miejsce, w którym chcemy zarabiać - mówią Monika i Włodzimierz Wojewodzicowie. - Chcieliśmy pierwszy firmowy salon otworzyć w rodzinnym mieście. Następny będzie w Warszawie przy Placu Trzech Krzyży, a kolejne w Poznaniu, Gdańsku i we Wrocławiu - wyliczają.
Włodzimierz Wojewodzic zdradza, że - wbrew trendom - nie chce mieć sklepów w galeriach handlowych. Uważa, że bardziej prestiżowe są lokalizacje w centrach miast. Taką ma wizję firmy, która istnieje już ponad 20 lat i ściśle współpracuje m.in. ze znaną w świecie polską projektantką Ewą Minge.
Już trzy sklepy z butami przy sądeckim rynku otworzyła Maria Szachnowska.
- Każdy ukierunkowany jest na inną grupę nabywców - mówi. Najstarszy „Miriam” działa od 18 lat. Drugi to „Szaffa Butów” z ofertą z wyższej półki. Najnowszy jest outlet markowego obuwia. - Zdecydowałam się go otworzyć, bo atrakcyjna była cena wynajmu miejskiego lokalu po Klubie EMPiK. Płacę 25 zł za metr. Połowę kwoty, której żądają właściciele kamienic - podkreśla Maria Szachnowska.
Ze wszystkich sklepów usytuowanych przy rynku najładniejsze wystawy ma „Mega”. Sprzedaje unikatowe lampy, ekskluzywne bibeloty, a ostatnio herbatę i egzotyczne kwiaty w doniczkach. - Przyzwyczaiłam się do tego miejsca z widokiem na Rynek - mówi właścicielka Mariola Witek. - Mam sporo klientów, którzy za nobilitujące uważają zakupy w sklepie tuż obok ratusza. W tym gronie nie brakuje turystów i Słowaków.
W „Cepelii” klientami są prawie wyłącznie turyści. Jacek Rydwański, rozszerzył ofertę świątków i glinianych ptaszków o opakowania kojarzone z Nowym Sączem. Klienci chętnie płacą za pudełko z obrazkiem ratusza lub baszty kowalskiej.
Dzięki tańszym czynszom i determinacji sądeckich kupców, którzy nie rezygnują z Rynku, mimo konkurencji galerii handlowych, starówka walczy. - Potrzeba jeszcze cyklicznych imprez i atrakcji . W tym roku było ich nieco więcej niż zwykle i to przełożyło się na obroty sklepów - zauważa Maria Szachnowska.
- Im więcej będzie sklepów, kawiarni i restauracji, tym chętniej klienci do nich zajrzą - mówi Wojewodzic
__________________________________________
Wojciech Piech, wiceprezydent Nowego Sącza:
- Bardzo chcemy, żeby rynek przyciągał zarówno mieszkańców jak i turystów. Po okresie fascynacji galeriami handlowymi zaczyna powoli wracać moda na odwiedzanie małych sklepów z unikatową ofertą. Miasto nie podnosi cen wynajmu lokali, tylko koryguje je według stopnia inflacji. To spora i - jak widzę - skuteczna, zachęta dla przedsiębiorczych osób. Przy rynku już powstało kilka nowych barów i kawiarni. Ich klienci zauważąją ładne sklepy i wracają tu na zakupy. Mamy też pomysł na pomoc właścicielom kamienic na starówce. Opracowujemy Miejski Fundusz Wsparcia. Dzięki niemu będą mogli wyremontować dachy, żeby budynki nie niszczały i były ładniejsze.
Świadomym działaniem dla ożywienia Rynku było tegoroczne lokowanie imprez (koncertów oraz kiermaszów) nie w Parku Strzeleckim, lecz przed ratuszem. Chcemy w ten sposób przyzwyczaić mieszkańców do bywania na Rynku. Gdy polubią to miejsce, to zaczną tutaj chodzić na zakupy. Lub przyjeżdżać rowerami, bo stawiamy właśnie stelaże na rowery.
