Sztab trenerski postanowił również nie nadwyrężać niepotrzebnie zdrowia Petara Borovicanina, który dochodzi do zdrowia po urazie mięśnia dwugłowego.
Reszta, choć trochę podmęczona sezonem, jest zdrowa i pełna energii. Wszak nie po to pokonuje się ponad 600 km, by wracać z pustymi rękoma.
- Jest jeszcze dziewięć punktów do zdobycia - mówi wiceprezes Sandecji Kazimierz Kadłuczka. - Walczymy do końca i o wszystko. Taki kapitał pozwoliłby naprawdę spokojnie przepracować zimę i przygotować się do rundy wiosennej. W Gorzowie czeka nas ciężki mecz.
Dziewięć punktów to wizja bardzo optymistyczna, jeśliby udało się zdobyć Sandecji cztery, byłby to wynik zadowalający.
Gorzów po dobrym starcie (zwycięstwo z Górnikiem i remis z Widzewem) gra teraz w kratkę i zdarzają się mu potknięcia. Ostatnie dwa mecze podopieczni trenera Topolskiego przegrali i w meczu z Sandecją liczą na przełamanie.
W barwach gorzowian występuje znany z Glinika Traore, a skład jest chyba najbardziej egzotyczny w całej lidze, by wymienić tylko Brazylijczyka Moojena, Nigeryjczyka Obema czy Kanadyjczyka Singa.
Mecz rozpocznie się o godz. 12.00, poprowadzi go Paweł Raczkowski z Warszawy.