FLESZ - Eksperci alarmują - ogromne zmiany w wyglądzie lodowców

Na Sądecczyźnie specjalizacją strażaków staje się ratowanie zwierząt. Zarówno domowych jak też dzikich. Według starszego brygadiera Pawła Motyki, zastępcy komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu, działania takie nie są całkowitą nowością, ale ich liczba i częstotliwość ostatnio bardzo się zwiększyła.
Wezwania do spieszenia na pomoc zwierzętom czasem bywają wręcz zaskakujące. Do takich dziwnych strażak zalicza chociażby wyjmowanie młodej sowy z komina, w którym ugrzęzła niemal tuż przy jego wylocie z pieca. Również uwalnianie kota z wnętrza rynny. Było też uwalnianie bobra, który wpadł we wnyki i to na terenie miasta.
W tym roku strażackie akcje już ocaliły m.in. łabędzia wmarzającego w Dunajec i zagrożonego wciągnięciem w turbinę elektrowni wodnej, sarnę, która przebiegając przez drogę utknęła w metalowych barierach mostu czy psa pod którym nagle załamał się lód na stawie.
Paweł Motyka akcentuje, że działania związane z ratowaniem zwierząt wymagają od podejmujących je strażaków specjalnych umiejętności, dzięki którym nie wyrządzą krzywdy ratowanemu zwierzęciu i sami nie zostaną poszkodowani przez spanikowane zwierzę. Dodaje, że zazwyczaj w takich akcjach konieczne bywa także użycie specjalistycznego sprzętu oraz specjalnej odzieży ochronnej, a przynajmniej rękawic.
Kolejnym, bodaj już siódmym w tym roku na Sądecczyźnie, wezwaniem strażaków do ratowania zwierzęcia, był sygnał ze wsi Zbyszyce w gminie Gródek nad Dunajcem. Tam dostrzeżono sarnę, która utknęła na zamarzniętej tafli Jeziora Rożnowskiego, w miejscu gdzie rozmiękczony ociepleniem lód załamywał się pod naciskiem racic dzikiego zwierzęcia.
Dziesięć minut przed godziną piętnastą do miejscowości na prawym brzegu Jeziora Rożnowskiego wyruszyły zastępy z Jednostki Ratowniczo Gaśniczej nr 1 PSP w Nowym Sączu. Ratownicy dysponowali specjalną "deską" do działań na kruchym i załamującym się lodzie, a także specjalistycznymi ubiorami ochronnymi zapobiegającemu wychłodzeniu organizmu po wpadnięciu do lodowatej wody.
Oficer dyżurny Miejskiej Komendy PSP w Nowym Sączu mówi, że na widok zbliżających się ludzi sarna wpadła w popłoch i jakimś cudem sama dotarła do brzegu jeziora oddalonego o ponad pięć metrów. Jak dodaje strażak nie było śladów krwi wskazujących na poranienie si e zwierzęcia i ostre kanty pękającego lodu.
🔔🔔🔔
Pobierz bezpłatną aplikację Gazety Krakowskiej i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.
Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.