Znasz przypadki sąsiedzkich konfliktów? Jeżeli coś Ci przeszkadza w Twojej okolicy, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
W sprawie sąsiedzkich, trwających kilka lat, sporów wielokrotnie interweniowała policja, są też w nie zamieszani inni lokatorzy bloku. - W 2011 r. prowadziliśmy dwie sprawy dotyczące tego sporu. W tym roku zajmujemy się trzema sprawami. Wszystkie zdarzyły się w lipcu - informuje Katarzyna Padło z biura prasowego policji.
13 lipca starszy pan strzelał z pistoletu pneumatycznego do Czesława Demutha. - Chciał mnie celowo pozbawić wzroku - mówi mężczyzna. Plastykowe kule trafiły go jednak w brodę, bo zdążył zasłonić twarz ręką. Policja przyjęła zgłoszenie w tej sprawie i czeka na opinię lekarza, by śledztwo mogło się toczyć dalej.
Oskarżony o strzelanie sąsiad zaprzecza jednak, by sprawa wyglądała tak, jak mówią Demuthowie. - Zacząłem strzelać, bo zobaczyłem, że ktoś niszczy kamerę, którą zamontowałem nad drzwiami dla bezpieczeństwa - mówi.
Zdaniem Demuthów, sąsiad nie założył kamery ze strachu przed złodziejami. - Zamontował ją, by sprawdzać, kto i o której wychodzi z mieszkania. Było mu to potrzebne, by utrudniać ludziom życie - twierdzi Alina Demuth.
Strzały na klatce nie były jedynym objawem agresji. - Kilka dni temu ktoś spalił nasze samochody. Wszystko mamy nagrane na kamerze. Policja jednak uważa, że nie można stwierdzić jednoznacznie, kto jest podpalaczem - mówi pani Alina. Rodzina dostała też anonimowy list z groźbą. "Dostaliśmy zlecenie, ażeby poderżnąć ci gardło" brzmią pierwsze słowa pisma. Dalej jest "obietnica" zgwałcenia córek Demuthów.
Emeryt i jego żona uważają z kolei, że to oni są obiektem ataków Demuthów. Oskarżają ich m.in. o zniszczenie drzwi do mieszkania i ogródka.
Policja na razie jest w tej sprawie bezradna. - Nie jeszcze ustaliliśmy konkretów. Pan z parteru złożył doniesienie o zniszczeniu drzwi, sąsiedzi oskarżyli go o podpalenie swoich pojazdów i postrzelenie. Postaramy się wyjaśnić, jak było naprawdę i kto jest winien. To wszystko co możemy zrobić - podkreśla Padło.
Wyjaśnienie sprawy może jednak potrwać. Nie ma też gwarancji, że ustalenie winnego cokolwiek zmieni. Większość mieszkańców bloku boi się wypowiadać na temat sąsiedzkiej wojny, ale marzą o zakończeniu konfliktu. Jedna z lokatorek twierdził, że starsze małżeństwo utrudnia życie mieszkańcom wykręcając na klatce schodowej korki i ubliżając sąsiadom. - Niestety, jeżeli nie będziemy mieli oficjalnego doniesienia, np. o groźbach karalnych czy ubliżaniu, nie jesteśmy nic w stanie zrobić. Radzę jednak złożyć zawiadomienie - zaznacza Katarzyna Padło.
Dyrektor MORD-u chce ograniczyć ruch "elek" Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!