W dwa tygodnie przejechałem od Międzyzdrojów po Hel. I zsumowałem nadbałtyckie wnioski:
1. Polakom, sądząc po ich tuszy, dobrze się powodzi. Nigdy nie widziałem tylu grubasów płci obojga naraz. Owszem, latem na plaży, na deptaku ubrań mamy na sobie mniej, naddatków tłuszczu nie ukryjemy. Owszem, ci chudsi, biedniejsi w domyśle, zostali w domu. Owszem, w wakacje sobie dogadzamy i różnymi goframi obżeramy. Ale żeby do takiego stanu? Jak w Ameryce!
2. Nasz sposób strojenia ciała też woła o pomstę do nieba. Pal sześć te wszystkie tatuaże. Ubieramy się absurdalnie. Polska wakacyjna jest krainą totalnego bezguścia. Żeby nie pastwić się nad paniami w podeszłym wieku, ale w licealnych ciuszkach, powiem tylko, iż dla panów białe skarpetki do sandałów to nadal standard. Spodnie bojówki na otłuszczonych biodrach to konieczność. Zamiłowanie męskie do strojów z demobilu zadziwiające. Nieogolone gęby i fikuśne niby fryzury oraz przeciwsłoneczne okulary noszone na tyle głowy są tego uzupełnieniem.
3. Mamy za dużo pieniędzy! Skoro godzimy się, by płacić za suchą bułkę 2 złote, za piwo 12, za frytki też dychę, porcję śledzia w śmietanie 18 złociszy, a za kilogram węgorza 160, to chyba pieniędzmi wręcz gardzimy. Gałka lodów to równowartość 1 dolara. Bilet na oglądanie podrzędnej gwiazdy kabaretowej to 45 złotych. Obiad w skromnym barze w Błotach Karwieńskich kosztuje dwa razy więcej niż zestaw lunchowy w krakowskim Hotelu Francuskim. Polak na wakacjach szasta forsą. Wakacje we Władysławowie lub Rowach (a nie są to miejsca najdroższe) kosztują więcej niż w Bułgarii lub Grecji. Mimo to tłok jest rekordowy.
4. Benzyna w Polsce jest tania! Mimo że podróż z Krakowa koleją jest tańsza, samochodów na Helu jest masakrycznie dużo. Wiem, bo… piszę w korku, w którym tkwię od 3 godzin. Wiem, co twierdzę, bo za miejsce do parkowania płaciłem dziennie więcej
niż za książkę noblisty. Parkingi (oraz toalety) to obecnie najlepiej rokujący biznes na całym wybrzeżu.
5. Bałtyk stał się też "żyłą złota" dla obcokrajowców! Peruwiańscy Indianie z Ustki dostaną wkrótce honorowe obywatelstwo miasta za dmuchanie we fletnię Pana, bursztynem handlują Rosjanie, oscypki sprzedają Słowacy, ukraińscy karykaturzyści też się mają świetnie, koraliki we włosy wplatają Nigeryjczycy, a albańscy kieszonkowcy mają chyba sezon stulecia.
6. A handel - promocją, przeceną skutecznie mami nasze żony…
Jak tylko wydłubię się z tego cholernego helskiego korka, wracam do domu. Mam już dość!