Pierwszoligowiec z Wieliczki przegrał u siebie 0:3, ale nie ma się czego wstydzić. W starciu z zespołem z ekstraklasy niewiele mu zabrakło, by ugrać coś więcej. W pierwszej partii prowadził 20:15 i 23:21, a w trzeciej - 24:23.
- Szkoda końcówki pierwszego seta, rywalkom pomogła zmiana rozgrywającej. Gdybyśmy wtedy zwyciężyli, mogłoby to napędzić naszą drużynę i jeszcze bardziej zdenerwować bielszczanki. Mecz potoczyłby się zupełnie inaczej - mówi Mariusz Tyrański, prezes Solnej. - W trzecim secie dwa ostatnie punkty to kontrowersyjne decyzje sędziów. Przy stanie 24:24 najpierw nam, naszym zdaniem niesłusznie, odgwizdali dotknięcie siatki. A po chwili nie dostrzegli tego u rywalek. Po spotkaniu drugi sędzia przyznał się do błędu.
Spotkanie z BKS-em cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. - Dla nas to było wielkie święto. Trybuny były pełne, dostawiliśmy krzesełka na parkiet, przyszło ponad 700 widzów. Tak dużej publiczności u nas jeszcze nie było, atmosfera była świetna - mówi prezes. - Myślę, że dobrze udało nam się wypromować wielicką siatkówkę.
Zespół prowadzony przez trenera Ryszarda Litwina może skupić się teraz na walce w I lidze. Solna staje przed dużym wyzwaniem, bo do Wieliczki (mecz wyjątkowo w niedzielę, godz. 18) przyjedzie Energa MKS Kalisz, jeden z faworytów rozgrywek. W 17 kolejkach przegrała tylko raz.
- To była fajna pucharowa przygoda, ale teraz zawodniczki muszą "zresetować" głowy. Chcemy utrzymać trzecie miejsce w lidze przed play-off - mówi Tyrański. - Zespół z Kalisza będzie faworytem, a my postaramy się sprawić kolejną niespodziankę. Mecz powinien być ciekawy.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska