Skoki narciarskie mistrzostwa świata Seefeld 2019
Spokój akurat nie jest tym, czego w polskiej reprezentacji mają w nadmiarze. Po nieudanych konkursach MŚ na dużej skoczni w Innsbrucku atmosfera w ekipie zgęstniała, więcej niż o pozycjach najazdowych czy odbiciu, spekuluje się o przyszłości kadry i trenera Stefana Horngachera.
Jeszcze w niedzielę wieczorem poszedł się z nim rozmówić Adam Małysz, dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego. Wcześniej sugerował, że słabsze występy Biało-Czerwonych na Bergisel mogą być związane z niejasnymi planami austriackiego szkoleniowca. Zostawienie w zawieszeniu decyzji, czy nadal będzie pracował w Polsce, czy przyjmuje ofertę Niemców, ma źle wpływać na zespół. Podobne wnioski sformułował też prezes PZN Apoloniusz Tajner.
- Jestem przekonany, że to była część problemu, choć nie jestem w stanie oszacować, jak duża – powtórzył wczoraj Małysz.
Ze spotkania wrócił jednak z niczym, Horngacher podtrzymał jedynie deklarację, że o wszystkim poinformuje tuż po zakończeniu MŚ, prawdopodobnie jeszcze w Seefeld.
- Dla nas to tak naprawdę najgorszy moment. Sezon przecież jeszcze wtedy trwa, przed zawodnikami są kolejne wyzwania – narzeka Małysz.
Ta sytuacja pokazuje jednak, że ludziom w ekipie zaczynają puszczać nerwy. Wymuszenie klarownego oświadczenia od Austriaka akurat teraz sytuacji przecież by nie polepszyło, raczej wprowadziłoby jeszcze więcej zamieszania. Z drugiej strony - logika podpowiada przecież, że gdyby Horngacher chciał zostać w Polsce, wówczas poinformowałby o tym wcześniej i uciął wszystkie domysły.
- Różne wersje rozważamy w sztabie, to jedna z nich. Ja cały czas wierzę, że on zostanie. Że ten konkurs drużynowy był dla niego lekką porażką i będzie się chciał zrewanżować – twierdzi Małysz. - W niedzielę rozmawialiśmy długo. Nie usłyszałem jednak nic nowego. Stefan, jak mnie zapewniał, jest w rozterce. Mówi, że serce podpowiada mu, żeby zostać w Polsce, a głowa – powrót do Niemiec, bo tam czeka go lepsza przyszłość. Dlatego wciąż sądzę, że sprawa jest otwarta.
Skoki narciarskie. Czy Stefan Horngacher zostanie w Polsce?
Podstawowy problem polega na tym, że nie ma gotowego planu B. Dyrektor PZN przyznaje, że nie zastanawiano się nawet, kto ewentualnie mógłby zastąpić Austriaka.
- Nasze zdanie było takie, że musimy go wszelką cenę przytrzymać. Dajemy mu cały czas do zrozumienia, że u nas będzie miał najlepiej. Ale dużo argumentów ma też z drugiej strony i on dobrze o tym wie – zwraca uwagę Małysz. - A możliwi kandydaci? Gdy popatrzymy, jacy trenerzy są dostępni, to jest ciężko. Musielibyśmy sięgnąć po ludzi z kadr B.
Zawodnicy podobno nie podpytują, jak sprawa się rozwija, choć echa medialnych dyskusji na pewno do nich docierają. Zresztą oni też w niedzielę spotkali się z trenerem. Inna sprawa, że teoria, jakoby brak sukcesów w Innsbrucku wywołany został przez postępowanie Horngachera, ma słabe punkty. O tym, że może odejść plotkuje się od kilku tygodni, a nie przeszkodziło to w bardzo udanych startach w Pucharze Świata.
Do okoliczności pasuje nawet nazwa kompleksu skoczni, w którym w piątek zostanie rozegrany konkurs mistrzostw świata – Casino Arena. W kwestii planów austriackiego szkoleniowca nadal trzeba obstawiać w ciemno.
Transmisje z MŚ w Seefeld w Eurosporcie i Eurosport Player
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Narciarskie MŚ w Seefeld. Program, wyniki
Kuba wrócił! Obejrzyj, jak bawili się kibice Wisły
Tak fani Cracovii fetowali wygraną z Legią
Cheerleaderki zachwycają wdziękiem i urodą