Zamknij na chwilę oczy i wsłuchaj się w otaczający świat. Przez chwilę nie wiesz, jak daleko są samochody, których odgłos dobiega do twoich uszu, nie widzisz twarzy przechodniów, ani roześmianego dziecka stojącego tuż obok. Najpierw jest szum. Potem rozdzielają się dźwięki. Najpierw te najgłośniejsze, potem cichsze. Czujesz, że tracisz grunt pod nogami, jeśli zaraz czegoś nie dotkniesz, upadniesz.
Witaj w świecie Kasi Szypki.
Katarzyna żyje w nim od 30 lat, odkąd się urodziła.
Kroki w ciemnościach
Kasia niepewnie stawia kroki na wybrukowanym Rynku. Niedaleko jej domu jest miła kawiarenka. Lubi do niej zaglądać na lody i kawę z bitą śmietaną. W pokonaniu półkilometrowej trasy pomaga jej biała laska.
- Bardzo nie lubię jej używać - mówi dziewczyna - wydaje mi się, że za chwilę kogoś nią niechcący uderzę w łydkę.
Zna tę trasę na pamięć. Wie, w którym miejscu stoi metalowy znak drogowy, zna odgłos drewnianej bramki uderzanej laską. Słysząc charakterystyczny stuk laski o fasady domów i chodnik psy sąsiadów oglądają się. Panią w czarnych okularach dobrze znają, nie budzi już żadnego zdziwienia. Niektóre radośnie merdają ogonami, ale Kasia tego nie widzi. Inne poszczekują bardziej z przyzwyczajenia niż ze złości. Kasia to słyszy. A to, co może usłyszeć wyznacza jej drogę i tworzy obraz świata.
- Przejdziemy jeszcze pięć kroków i po drugiej stronie ulicy będzie żywopłot - mówi. - Jeżeli go tam nie ma, to skręciłam w złą stronę. Wtedy muszę poprosić kogoś o pomoc.
Po drugiej stronie ulicy jest żywopłot , więc przechodzimy po białych pasach. Kasia wyciąga rękę, żeby dotknąć ręką żywopłotu. Wyczuwa pod palcami liście i głaszcze je przez dłuższą chwilę. Uśmiecha się. Jeszcze parę kroków dzieli ją od domu.
Czasem myli opakowania
- Moja mama toczyła boje, żebym mogła chodzić do normalnej klasy i uczyć się z dziećmi widzącymi - mówi niewidząca od urodzenia Kasia Szypka. - To dzięki temu dzisiaj tak dużo umiem.
Kasia urodziła się w Wałbrzychu. Jako dziecko bardzo często odwiedzała Stary Sącz. Tutaj mieszkała jej babcia, a teraz ona. Z wyboru. Sama.
Pracuje, gotuje, słucha muzyki, czyta książki. Raz w tygodniu przychodzi do niej pani, która pomaga w niektórych codziennych czynnościach jak na przykład sprzątanie. Bez jej pomocy nie byłaby też w stanie poradzić sobie w urzędach.
- Ślepota ma swoje plusy. Wcale nie jest taka zła - uśmiecha się trzydziestolatka. - Widzący nigdy nie będzie miał niespodzianki przy gotowaniu obiadu. Ja nigdy nie wiem, czy w zupie znajdę brokuł czy brukselkę. Zdarza mi się mylić opakowania - uśmiecha się.
Gotuje sama w swoim mieszkaniu. Lubi kotlety przygotowywane w pergaminie pełnym ziół. Rzuca je na olej i czeka aż zaczną lekko skwierczeć. Używa silikonowej rękawicy, żeby nie poparzyć rąk. Odlicza czas w myślach, w kuchni ma też mówiący zegar.
- Kuchnia jest moją pasją - wyjaśnia Kasia - tyle w niej życia. Odgłosy gotującej się wody i dźwięk naczyń podrygujących na gazie. Zapach opowiada mi o czekającym mnie smaku.
Co tu robisz po ciemku?
Zakupy najczęściej zamawia w internetowym sklepie, ale czasami odwiedza również sklepik w Rynku, naprzeciwko apteki. Miła sprzedawczyni przynosi jej z półki rzeczy, które chce kupić. Bułkę z ziarnami słonecznika i mleko pakuje do podwójnej torebki. Dotyka ręki Kasi, żeby wiedziała, w którym miejscu jest pakunek. Podaje jej torbę z zakupami. Skrzętnie wydaje resztę.
Kasia szuka portfela, chowa pieniądze i odwraca się. Ręką próbuje dotknąć drzwi. Sprzedawczyni otwiera je przed nią szeroko. Biała laska poszukuje schodów.
Miesiąc temu wybrała się na koncert Patrycji Markowskiej na Rynku. Nie chciała stać w tłumie. Wybrała stolik na balkonie w restauracji "Marysieńka".
- Stąd miałam wspaniałe widoki - żartuje. Koncert skończył się późno w nocy. Droga powrotna po dwóch piwach, była nieco trudniejsza niż zwykle. Kasia spotkała sąsiada, który widząc ją przemierzającą samotnie, tylko z białą laską za przewodnika, ulice miasteczka krzyknął przerażony: "Dziecko, co ty tu robisz sama i w dodatku po ciemku?!". Ujął Kasię za rękę i zaprowadził do domu.
Ludzie często zapominają, że nie widzi. Tak naprawdę zupełnie nic? - dopytują się z niedowierzaniem.
Kolory i niemiecki
Nie widzi kolorów, ale je rozpoznaje. Nie musi ich sobie wyobrażać. Po prostu wie. Ponieważ jest w stanie wyczuć ciepło, które wysyłają.
- Srebro jest tak mocne, że parzy dłoń - wyjaśnia. - Biel jest neutralna.
Na potwierdzenie swoich słów zbliża rękę do nieznanej ściany w kolorze żółtym. Zastanawia się.
- To kolor słoneczny - mówi po chwili.
Kasia pracuje jako telemarketerka na umowę o dzieło. Codziennie rozmawia przez telefon z Niemcami, aby przekonać ich do usług polskich firm. Mówi bardzo dobrze po niemiecku.
Skończyła germanistykę i marzy o pracy tłumaczki.
- Mam już małe doświadczenie. Jako tłumaczka mogłabym rozwinąć skrzydła - uważa.
Cały czas się dokształca. Obecnie uczy się języka szwedzkiego. Chciałaby też pracować jako wolontariuszka w schronisku .
Uwielbia koty.
Ślepota nie jest taka zła, jak ją malują. Kasia kocha swoje życie bez obrazu
Kasia Szypka nie widzi od urodzenia. Dla niej głos i dotyk budują obraz świata. Po uliczkach Starego Sącza, gdzie mieszka sama w dawnym domu swojej babci, przechadza się z białą laską.
Kasia Szypka mieszka w Starym Sączu, bo jej się spodobał, choć nie widziała go na własne oczy.
Zna świat ze słuchu i na dotyk. Podoba jej się taki. W domu gotuje, w pracy mówi po niemiecku.
Podaj powód zgłoszenia
R
Tu nie chodzi o rodzaj współczucia, szanowny(a) Monk. Tu chodzi o sam tytuł. Pisanie, że "ślepota nie jest taka straszna, jak ją malują" jest sztuczne i niewiarygodne, nawet jeśli ma być cytatem pochodzącym od dzielnej osoby niewidomej. Bo ślepota zawsze była i jest straszna! Zawsze i w każdych okolicznościach. Zawsze byłem pełen uznania dla ludzi niepełnosprawnych, którzy chcą być aktywni i próbują przezwyciężać swoją niepełnosprawność - nie wiem, czy w ich sytuacji byłoby mnie na to stać. Tak więc wyrazy szacunku dla pani Kasi, że się nie poddała i że dobrze sobie radzi. Ale od dziennikarza, od redaktora profesjonalisty należy wymagać pewnego dystansu w stosunku do opisywanego świata, pewnej pogłębionej, czasem chłodnej refleksji. I rozumu. Ro- zu - mu. Tytuł "Ślepota nie jest taka straszna..." jest przykładem dziennikarskiego infantylizmu. Przepraszam za określenie "matołek", zapewne mnie poniosło, ale wniosek o upadku dziennikarstwa pozostawiam jako ciągle aktualny.
M
Dla Pani Kasi brak zmysłu wzroku to nie jest nieszczęście. Urodziła się niewidoma i tak po prostu jest. Ona nie narzeka na swój los. I dla niej "ślepota nie jest taka straszna jak ją malują". To chciała powiedzieć innym ludziom, którzy na nią patrzą, jak na niepełnosprawną, której należy współczuć. Zechciała nam pokazać swój świat, nie po to, żeby budzić litość, ale żebyśmy spojrzeli na nią, jak na osobę interesującą tak po prostu. Nie jak na biedną kalekę. Zastosowanie słowa "ślepota" nie miało jej obrazić. I nie obraziło. Pani Kasia żyje w świecie bez obrazu. Ma bogate i ciekawe życie. Takie "święte oburzenie" jakie Szanowny Internauta wygłasza to dla niej prawdziwa obelga. To najgorszy rodzaj współczucia, niby staje Internauta w obronie bohaterki, ale wypowiedź nasączona jest jadem i niechęcią do ludzi. "Upadek dziennikarstwa", "redaktorski matołek", "rozum wam odebrało". Co Pan zyskuje obrażając innych? Lepsze samopoczucie? Dla pani Katarzyny ślepota nie jest taka zła - to właśnie chciała powiedzieć Czytelnikom. Czy tytuł nie jest zbyt dosadny? O to Szanowny Internauta chciał zapytać?
R
"Ślepota nie jest taka zła?" Tylko jakiś dziennikarski lub redaktorski matołek mógł dać taki tytuł. Spróbujcie nic nie widzieć, jakie to będzie fajne, prawda? Rozumiem przesłanie artykułu: pokazujecie przykład dziewczyny, która mimo swego ogromnego nieszczęścia nie poddaje się i stara się odnaleźć sens życia. Ale żeby zaraz ślepota nie była "taka zła"? To kompletny upadek dziennikarstwa. Chyba wam rozum odebrało.