Paweł Król od kilka lat mieszka sam w mieszkaniu na Wzgórzach Krzesławickich. Jego mieszkanie jest dość surowe, na ścianach nie ma obrazów, ani innych ozdób bo nie ma kto ich oglądać. Na białych ścianach w wielu miejscach są ślady rąk, które dla Pawła w pewnym sensie pełnią rolę oczu. W drzwiach wejściowych za klamką założona jest biała laska "Beata" - 40-latek odkłada ją tam zaraz po wejściu, żeby zawsze była pod ręką. Dlaczego Beata?
- Raz byłem na spotkaniu z dziećmi w szkole. Powiedziałem im, że jak wychodzę na zewnątrz zawsze mam ze sobą laskę. Dzieci zapytały, jak się nazywa moja laska. Zaproponowałem, żebyśmy razem znaleźli dla niej imię i skończyło się na Beacie - wspomina Paweł.
Tragiczny wypadek
37 lat temu 3-letni Paweł przeżył wypadek. W korytarzu mieszkania przeciąg sprawił, że kawałek szyby wbił się w jedno z oczu dziecka. Potem było zakażenie i w ciągu miesiąca chłopiec przestał widzieć w stu procentach. Nastała ciemność.
- No nie do końca, bo ja tak naprawdę nie widzę nic, a to oznacza, że nie widzę ciemności ani jasności. Mogę je jedynie poczuć. Dla mnie ciemność to chłód nocy, a jasność to ciepło dnia - czuje je na gałkach ocznych i powiekach. Koloru czerwonego też nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Dla mnie czerwony to dotyk i smak pomidora, którego mogę wziąć do ręki i spróbować - tłumaczy Paweł.
Kryzys niewidomego nastolatka
Największy kryzys Paweł przeżył będąc nastolatkiem. Kiedy razem z rówieśnikami zbliżał się do osiemnastki chciał się usamodzielnić tak jak oni. Chciał kupić swój pierwszy samochód, zrobić prawo jazdy, wyruszyć samodzielnie na wycieczkę w góry.
- Chciałem podróżować, odkrywać świat, wyrzucić białą laskę i poruszać się bez niej. Rozpierała mnie energia, ale z powodu moich ograniczeń nie mogłem być w pełni samodzielny. Zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zobaczę tego co moi rówieśnicy. Któregoś dnia siadłem i po prostu zacząłem płakać. Wtedy z pomocą przyszła moja siostra, która krótką rozmową postawiła mnie na nogi. Negatywne emocje postanowiłem przekuć w motywację do treningów, dzięki czemu pokochałem sport - dodaje Paweł.
40-latek regularnie trenuje karate, ju-jitsu, jeździ na rowerze, biega. Ukończył dwie filologie i obecnie posługuje się płynnie językami: angielskim, francuskim, hiszpańskim. Zwiedził ponad 20 krajów, w tym odbył podróż po Andach… tandemem.
Codzienne życie niewidomego
Pawłowi w codziennym życiu pomagają aplikacje na telefon. Przy ich pomocy szybko dowiaduje się o której odjeżdża najbliższy tramwaj z przystanku. Kiedy płaci za zakupy banknoty rozpoznaje po lekko wypukłych znakach graficznych, które są na rogach pieniędzy.
- Najłatwiej rozpoznać można dwieście złotych. Z mniejszymi nominałami jest problem, bo na zużytych banknotach znaki wycierają się i ciężko jest rozpoznać nominał. Na szczęście pracownicy sklepu zawsze chętnie pomogą - mówi.
Paweł często jest zapraszany na prelekcje do firm i szkół, aby motywować innych do działania.
- Efekt jest taki, że jak ludzie widzą niewidomego, który ma więcej energii do życia niż oni, to zaczynają zastanawiać się, co z nimi jest nie tak. Czuję satysfakcję, kiedy udaje mi się zmotywować drugiego człowieka do działania - dodaje.
Wejdź do świata niewidomych
Paweł na co dzień pracuje w Centrum Nauki i Zmysłów WOMAI przy ul. Pawiej w Krakowie, gdzie na wystawie "W stronę ciemności", gdzie pokazuje zwiedzającym świat, w którym na co dzień funkcjonuje. W tym miejscu można przez ok. 50 minut poczuć się, jak osoba niewidząca w 100 procentach. Słuchać tylko dźwięki, które wprowadzają nas w świat różnych miejsc. Z kolei poprzez zapach i dotyk poznajemy rzeczy, który na co dzień znamy z oglądania ich. W tym niezwykłym miejscu Paweł jest jednym z przewodników, którzy pomagają nam zrozumieć świat, którego nie można zobaczyć.
