Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słopnice. Ledwo przeżył uderzenie obuchem siekiery w głowę. Stracił zdrowie i pracę

Bartosz Dybała
fot. Bartosz Dybała
Tadeusz Skrzatek znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie. Napastnik uderzył go siekierą. Sąd skazał Marcina C. za udział w rozboju. Nie wskazał jednak winnego spowodowania obrażeń.

– Straciłem przez niego pracę i sens życia – mówi 54-letni Tadeusz Skrzatek ze Słopnic, którego ponad cztery lata temu zaatakowano siekierą na stacji benzynowej w Limanowej. Jeden z napastników uderzył go obuchem siekiery w głowę dwa
razy. Tak wynika z ustaleń limanowskiej prokuratury, która oskarżyła o napaść 30-letniego dziś Tomasza O. i 27-letniego Marcina C. Według śledczych, 18 marca 2011 r. przed północą pierwszy z mężczyzn przytrzymał pokrzywdzonego, a drugi ugodził go obuchem siekiery w głowę. Marcin C. usłyszał nieprawomocny wyrok: 5 lat więzienia i zapłata 38 tys. zł pokrzywdzonemu. 26 listopada (czwartek) Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył jednak karę do czterech lat i nie zgodził się na finansową rekompensatę. Wyrok jest prawomocny. Skąd taka decyzja?

Z potajemnego nagrania rozmowy, którą przeprowadził pewien mieszkaniec Limanowej z Natalią K., dziewczyną Marcina C. wynikało, że w trakcie napadu stał przed stacją benzynową i nie wchodził do środka. Miał przekazać ukrytą pod ubraniem siekierę dwóm mężczyznom. Sąd uznał, że nie ma dowodów, iż oskarżony wiedział, w jaki sposób ją wykorzystają.

Zakupy na stacji paliw skończył z dziurą w głowie

Pan Tadeusz przeczytał o wyroku w prasie, stwierdził, że tak tego nie zostawi. – Pamiętam jakby to było wczoraj – zapewnia. – Wracałem z pracy do domu. Jechałem tirem. Po drodze zatrzymałem się na stacji benzynowej przy ulicy Tarnowskiej. Chciałem
kupić gumy do żucia i piwo. Wcześniej przepakowałem część rzeczy do osobówki, którą miałem tam zaparkowaną. Później zatankowałem i poszedłem zapłacić. Kiedy stał przy ladzie, do środka weszło dwóch mężczyzn. Zapytali, ile kosztuje piwo. Sprzedawca odpowiedział, że cena jest podana. – „To my idziemy zapytać kolegów, ile piw kupić”, powiedzieli i wyszli. Porozmawiałem chwilę z chłopakami ze stacji – wspomina były już kierowca tira. – Później się pożegnałem i do środka znowu weszły te same osoby. Jest przekonany, że to Marcin C. uderzył go obuchem siekiery w głowę.

– Przytrzymałem się regału. Nie straciłem przytomności – opowiada. – Jeden ze sprzedawców próbował bronić się krzesłem przed drugim z napastnikiem. Ja szukałem drogi ucieczki. Bandyci zniszczyli rzeczy za 850 zł i skradli 6 butelek wódki za 170 zł, po czym uciekli. Pan Tadeusz krwawił. Sprzedawca zauważył, że 54-latek ma dziurę w głowie. – Przyjechała ochrona, karetka pogotowia i policja. Zadzwoniłem do żony i powiedziałem, że mnie napadli. Że zabiorą mnie do szpitala, pobędę tam chwilę i przyjadę do domu – dodaje.

Lekarze z trudem uratowali mu życie. Miał pękniętą czaszkę i stłuczony mózg. Na oddziale intensywnej terapii spędził dwa tygodnie. Później przeniesiony został na chirurgię.

Na 100 procent to Marcin C. uderzył mnie siekierą

Oskarżony Tomasz O. został uniewinniony. Ze wspomnianego nagrania wynika, że nie brał udziału w napadzie. Marcin C. spędzi
cztery lata za kratami. Pracownicy stacji paliw zeznali w trakcie procesu, że znają go z widzenia i zgodnie stwierdzili, że nie było go w budynku w momencie napadu. Jest to sprzeczne z rozpoznaniem sprawców przez pobitego kierowcę, dlatego limanowska prokuratura i pokrzywdzony złożyli apelację od pierwszego wyroku, w której chcieli powtórki procesu. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

– Sąd skazał Marcina C. za popełnienie rozboju – tłumaczy Wojciech Dziuban, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Apelacyjnego w Krakowie. – Nie przypisał mu powodowania ciężkich obrażeń ciała u poszkodowanego. Dlatego kara została zmniejszona. – Na sto procent to Marcin C. uderzył mnie obuchem siekiery w głowę! – powtarza pan Tadeusz. Teraz pozostaje mu już tylko wnieść skargę kasacyjną na wyrok do Sądu Najwyższego.

Marcina C. bronił adwokat Maciej Burda, znany z procesu Brunona Kwietnia, nazywanego bomberem z Krakowa (był jego
obrońcą). – Rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego nie satysfakcjonuje oskarżonego, bo stanowczo wykluczał swój udział w napadzie – twierdzi mecenas Burda. – Na pewno nie pogodzi się z tym orzeczeniem, toteż po otrzymaniu uzasadnienia rozważymy zasadność złożenia kasacji. Jak odnosi się do zeznań poszkodowanego, który twierdzi, że to właśnie Marcin C. uderzył go obuchem siekiery w głowę? – Sąd Okręgowy w Nowym Sączu uznał, że znaczna część zeznań pokrzywdzonego jest niewiarygodna i swoje stanowisko obszernie uzasadnił. Nie pozyskano żadnego dowodu, że oskarżony wszedł do budynku stacji benzynowej – kwituje Burda.

Gdyby nie napad na stacji, nadal jeździłby tirem

– Po tym wydarzeniu trzy razy miałem otwieraną głowę. Mam całą reklamówkę leków. Chodzę do psychiatry i neurologa –
wyznaje ze smutkiem pan Tadeusz. Przy zmianie pogody boli go głowa. Stał się nerwowy. 32 lata był zawodowym kierowcą. Stan zdrowia nie pozwala mu wrócić do pracy. – Polskę przejechałem wzdłuż i wszerz. Jeździłem też do Rosji, nigdy nie miałem żadnego wypadku. Do dzisiaj bym to robił, gdyby nie ten napad – mówi. Utrzymuje się z 1000 zł renty. Bez tych pieniędzy nie daliby sobie rady z żoną. – Mamy gospodarstwo, 86 arów. Dopłacamy do niego – przyznaje żona Bogusława Skrzatek.

Pan Tadeusz jest już zmęczony, chce jedynie, żeby ten, który uderzył go obuchem siekiery, zapłacił odszkodowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska