Tamten dzień Tadeusz Skrzatek ze Słopnic zapamięta do końca życia. 18 marca 2011 r. wracał do domu. Po drodze zatrzymał się na stacji benzynowej przy ul. Tarnowskiej w Limanowej. Chciał kupić gumy do żucia i piwo. Tam został zaatakowany siekierą. Otrzymał cios obuchem w głowę.
- Przyjechała ochrona, karetka pogotowia i policja. Zadzwoniłem do żony i powiedziałem, że mnie napadli. Że zabiorą mnie do szpitala, pobędę tam chwilę i przyjadę do domu - wspomina. Wydarzenia sprzed kilku lat zniszczyły mężczyźnie życie, pozbawiając pracy i zdrowia.
Nieustaleni sprawcy
Prokuratura Rejonowa w Limanowej oskarżyła o napaść Tomasza O. i Marcina C. Według śledczych pierwszy z mężczyzn przytrzymał pokrzywdzonego, a drugi uderzył. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Marcin C. usłyszał nieprawomocny wyrok: 5 lat więzienia i zapłaty 38 tys. zł panu Tadeuszowi (Tomasz O. został uniewinniony). Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył jednak karę do czterech lat i nie zgodził się na finansową rekompensatę. Ostatecznie stwierdzono, że Marcin C. miał przekazać ukrytą pod ubraniem siekierę dwóm mężczyznom, których tożsamości do dziś nie udało się ustalić.
- Nie pozwolę na to, żeby ta sprawa tak się skończyła. Trzeba ustalić osobę, która mnie uderzyła - piekli się pan Tadeusz. Nadal twierdzi, że to Marcin C. jest sprawcą. - Zgłosiłem się już do rzecznika praw obywatelskich, ale jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi. Napisałem również do ministra sprawiedliwości. Jeśli trzeba będzie, wyślę kolejne pisma - podkreśla mężczyzna.
Przed tym zdarzeniem pan Tadeusz był zawodowym kierowcą tira. Od tamtej pory nie mógł jednak wrócić do zawodu, i jak twierdzi, już nie wróci, gdyż nie pozwala na to jego stan zdrowia. Mężczyzna korzysta m.in. z usług neurologa. Otrzymuje rentę. Przy zmianie pogody boli go głowa. Stał się nerwowy.
- Po napadzie trzy razy miałem otwieraną głowę - przyznaje.
Jak się jednak okazuje, dla pana Tadeusza pojawiło się światełko w tunelu, gdyż obecnie prowadzone jest postępowanie w celu ustalenia sprawców napadu, które Prokuratura Rejonowa w Limanowej zleciła policji. W ostatnich dniach funkcjonariusze przekazali dokumenty prokuratorowi, który aktualnie się z nimi zapoznaje. Jak udało nam się ustalić, Marcin C. był już wcześniej karany. Z naszych informacji wynika, że obecnie przebywa w więzieniu. Skazanego bronił adwokat Maciej Burda, znany z procesu Brunona Kwietnia, nazywanego bomberem z Krakowa (był jego obrońcą). Kiedy poprzednim razem pisaliśmy o tej sprawie, Burda zapowiadał, że rozważą z oskarżonym złożenie kasacji. Ostatnio została wniesiona.
- Jest to jednak nadzwyczajny środek zaskarżenia i bardzo trudno o zmianę wyroku Sądu Apelacyjnego. Na razie Sąd Najwyższy nie wyznaczył terminu rozprawy, zaś prokurator zajął pisemne stanowisko, w którym sprzeciwił się uwzględnieniu kasacji - twierdzi Burda.
W końcu poniosą karę?
Jak przyznaje Wojciech Dziuban, rzecznik prasowy do spraw karnych Sądu Apelacyjnego w Krakowie, uprawomocnienie się wyroku w odniesieniu do osoby Marcina C., nie oznacza, że w razie ujawnienia sprawców, nie poniesie odpowiedzialności karnej.
- Jest to wyłącznie prerogatywa prokuratury i tylko ona może odpowiedzieć na pytanie, czy podejmowane są kroki zmierzające do ich wykrycia, czy też postępowanie przygotowawcze wobec nich zostało umorzone - dodaje Dziuban.
Rzecznik twierdzi, że tego typu sytuacje w procesie karnym nie są wyjątkowe. - Często zdarza się, że z różnych powodów nie jest możliwe wspólne rozpoznanie sprawy w stosunku do sprawców działających wspólnie i w porozumieniu. Nierzadko też współsprawcy nigdy nie zostają ustaleni - kwituje.