Limanowska prokuratura oskarżyła o dokonanie napadu 30-letniego dziś Tomasza O. i 27-letniego Marcina C. Z ustaleń śledczych wynikało, że 18 marca 2011 r., przed północą pierwszy z mężczyzn przytrzymał pokrzywdzonego, a drugi dwa razy uderzył go obuchem siekiery w głowę.
Bandyci postraszyli też dwóch pracowników stacji, zniszczyli sprzęty za 850 zł i skradli to, co było ich celem, czyli 6 butelek wódki wycenionych na 170 zł. Po wszystkim zbiegli bez zwłoki.
Zaatakowany Tadeusz S. trafił do szpitala, gdzie z trudem uratowano mu życie. Miał pękniętą czaszkę i stłuczony mózg. Dwa tygodnie przebywał na intensywnej terapii, a potem na oddziale chirurgii. Jeszcze w szpitalu pokazano mu zdjęcia podejrzewanych, ale ich wtedy nie rozpoznał. Wskazał dopiero, gdy trzy miesiące po napadzie na żywo okazano mu mężczyzn. Obaj trafili do aresztu, choć do końca nie przyznawali się do winy.
Proces już się toczył przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu, gdy okazało się, że istnieje potajemne nagranie rozmowy, jaką brat oskarżonego Tomasza O. przeprowadził z Natalią K., dziewczyną Marcina C. Wynika z niego, że Tomasz O. nie brał udziału w napadzie, a Marcin C. jedynie stał na zewnątrz i nie wchodził do środka stacji. Siekierą mieli się wtedy posłużyć dwaj inni, nieustaleni do dziś mężczyźni. Nagranie było na tyle ważnym dowodem, że sprawę zwrócono prokuraturze, by uzupełniła swoje śledztwo.
Po kilku miesiącach proces wznowiono. Na rozprawie Natalia K. próbowała wybielić oskarżonego i twierdziła, że w trakcie nagranej rozmowy była pijana i plotła bzdury. Sąd zgodził się, że nagranie w pełni odpowiada przebiegowi wypadków tamtej nocy i faktycznie uniewinnił Tomasza O. od zarzutu dokonania rozboju z niebezpiecznym narzędziem. Przyjął też, że oskarżony Marcin C. nie wchodził do środka, ale był jednak wspólnikiem dwóch niezidentyfikowanych sprawców. To oni weszli do budynku stacji benzynowej, sprawdzili, że jest tam tylko jeden klient i dwóch pracowników, wyszli, wzięli od Marcina C. siekierę i dokonali brutalnego napadu. Uderzony w głowę przypadkowy klient Tadeusz S. cudem przeżył brutalną napaść.
Zdaniem sądu, Natalia K. wie, kim byli dwaj nieustaleni wspólnicy oskarżonego i są to osoby z kręgu jej znajomych. Dlatego była kategoryczna w twierdzeniach, że na stacji nie było drugiego oskarżonego Tomasza O. Za prawdziwy sąd uznał też ten fragment potajemnego nagrania, w którym Natalia K. tłumaczyła rozmówcy, że jej chłopak nie chciał wchodzić do stacji, bo był tam stałym klientem i z pewnością zostałby rozpoznany przez pracowników. - Nie jestem idiotą, by robić coś takiego w miejscowości, w której mieszkam - miał powiedzieć dziewczynie.
Pracownicy stacji potwierdzili w trakcie procesu, że faktycznie znają z widzenia Marcina C. i nie był on jednym z napastników, którzy weszli do środka z siekierą. Jest to sprzeczne z rozpoznaniem sprawców przez pobitego klienta. Sąd jednak nie dał wiary pokrzywdzonemu Tadeuszowi S., że prawidłowo wskazał Marcina C. i Tomasza O., jako osoby, które zadały mu ciosy.
Dlatego w złożonej apelacji limanowska prokuratura i pokrzywdzony chcą powtórki procesu. Odwołuje się też od wyroku obrońca Marcina C., podważając legalność nagranej rozmowy i fakt, że została uznana za jeden z dowodów. Chce uniewinnienia swojego klienta.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!