Minister Konstanty Radziwiłł nie tylko zlikwiduje NFZ. Obiecuje też więcej pieniędzy. Za dwa lata na opiekę zdrowotną mamy wydać 8 proc. PKB (obecnie 6,5 proc.). Mniej przeznacza tylko Estonia - 6 proc. PKB (wg OECD), w Niemczech jest to 11,3 proc., a w Japonii ponad 10. Za wszystko będzie płacił budżet. Skąd weźmie pieniądze, gdy już teraz ich brakuje? Zabierze MON, policji, służbom? Wygląda na to, że aby ziściły się obietnice ministra, to każdy z nas będzie musiał zapłacić 530 zł miesięcznie więcej składki na leczenie. Za to opieką mają być objęci wszyscy, niepracujący, zatrudnieni na czarno, niepłacący podatków, jak i ci, co dobrowolnie płacą na NFZ.
Z ministerialnych zapowiedzi wynika, że służba zdrowia będzie państwowa od przychodni po szpitale. Co się stanie z placówkami zdrowia należącymi do samorządów, tego minister nie wyjawił. Upaństwowi je, czy pozostawi właścicielowi, nie dając na nie pieniędzy?
Niektóre szpitale, te największe, państwowe, będą dostawać pieniądze za gotowość. Nie będzie więc im zależało, by szybko, dobrze i tanio leczyć jak najwięcej chorych.
Będzie jak za PRL, gdy politycy rozdzielali pieniądze. To od nich będzie zależało, który szpital, ile dostanie. A tam za PRL panami życia byli ordynatorzy. Oni decydowali, dla kogo było łóżko na oddziale, a kto musiał czekać.
W pomyśle ministra Radziwiłła dobrym rozwiązaniem jest rezygnacja ze stawki kapitacyjnej dla lekarza rodzinnego, czyli za każdego pacjenta. Obecnie lekarz, by zarobić, musi oszczędzać na wydawaniu skierowań na badania, bo za nie płaci. To ma się zmienić. Oby było tak jak w Niemczech, Danii, Holandii. Tam każdy obywatel musi wykonać w ciągu roku określone badania. Niedostosowanie się do tych wymagań grozi nawet utratą świadczeń. W wielu krajach pacjenci płacą też za wizytę u lekarza. Niewiele, ale płacą, co sprawia, że sprzed gabinetów znikają ci, którym w domu się nudzi. Płacą także za wyżywienie w szpitalu. O tym minister nie wspomina.
Tworząc państwową służbę zdrowia, rząd kręci dla siebie stryczek w postaci protestów i strajków białego personelu. Politykom pozostanie rzucić na domagających się podwyżek policję i armatki wodne lub tak jak za PRL płacić mało i udawać, iż wierzą, że personel medyczny to Judymowie, którzy pracują za darmo. Wracamy do przeszłości.