Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smecz towarzyski. Instytut Pamięci Narodowej i nie tylko

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Bolek! Nie Bolek! IPN uznał, że naród, biegły w czytaniu esbeckich akt, analizie grafologicznej i interpretacji źródeł, sam wyrobi sobie na ten temat zdanie. Wprawdzie IPN został powołany również do tego, by tę - co tu kryć, skomplikowaną - historię PRL badać, porządkować i narodowi objaśniać, a do publikacji dokumentów metodą „jak leci” nie potrzeba armii specjalistów, bo wystarczy kilka osób potrafiących obsługiwać skaner i komputer, ale nie czepiajmy się szczegółów.

Naukowa droga - najpierw badania, potem wyniki - nie wchodziła tutaj w grę, ciśnienie polityczno-medialne na ujawnienie teczek Bolka było tak wielkie, że zdrowy rozsądek poszedł na bok. Atmosfera wokół szafy Kiszczaka zrobiła się gorąca, jakby mogły się w niej znajdować również dowody na lądowanie kosmitów w Roswell. Niestety, wszystko wskazuje na to, że w szafie generała ich nie było.

IPN puścił w ruch bolkowe kwity, bo znalazł się pod ścianą, a potem, chyba z rozpędu, zaczął pakować do sieci rzeczy, które esbeskich sygnatur już nie mają. Bo okazało się, że Kiszczak w szafie chował nie tylko haki na Wałęsę i III RP, ale też prywatną korespondencję. Nawet jeśli IPN nie złamał w ten sposób ustawy, to rodzi się pytanie: po co? Po co publikować listy od znanych osób, które dziękują Kiszczakowi za załatwienie paszportu? Wartość historyczna - żadna, za to publicystyczna, rozumiana jako paliwo dla zaszczuwających bez mrugnięcia okiem, ogromna. No więc po co? Żeby trwały igrzyska? Żeby grać w kiszczakową grę? Bo to jego archiwum jest przecież sprytnie skomponowane: „patrzcie, jaki ludzki pan ze mnie był, o zbrodniach komuny nic nie wiedziałem”. Warto czekać aż udostępnione zachwyconej publiczności zostaną Kiszczakowe pele-mele i zdjęcia z wakacji nad Balatonem z generałową (Polska - kraj, który potrafią wysadzić w powietrze kelnerzy i jedna staruszka).

Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że naród połączy kropki - choć są blisko siebie trudno je zauważyć - i potraktuje to jak ostrzeżenie przed hodowaniem (wszech)władzy, która ma siłę projektowania karier, tworzenia administracji publicznej złożonej z koniunkturalistów, oportunistów i posiadaczy partyjnej legitymacji, ewentualnie pociotków takowych. Gdzieś dzwoni? No właśnie - ustawa o służbie cywilnej, która dobór kadr definiuje tak: może być mierny, byle bierny i wierny. Ktoś powie: wcześniej nie było lepiej. Zgoda, choć dyskutować można o skali. Wszystkiemu winne jest to nieszczęsne „teraz k...a my”, rozpędzone już do absurdu, które siedzi w polskiej świadomości jak cierń w zadku. Jednak kiedyś musimy się z tego mentalnego PRL-u wyrwać. Choćby nie wiem jak bardzo chciał nas w nim zatrzymać, nawet zza grobu, generał Kiszczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska