Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smecz towarzyski. Panowie, jeszcze nie czas na Polexit

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Dużo się dzieje. Globalnie - Brexit, lokalnie - Majchrexit, ale u nas nikt tym sobie głowy nie zawraca, bo i po co. Grunt, żeby w sobotę nie było Polexitu z Euro, reszta sama się jakoś ułoży. Wzmożenie w narodzie jest, biało-czerwonych flag powiewa tyle, co w czasie wizyt Jana Pawła II, niewiele brakuje, że tak jak wtedy papieskie zdjęcia przyklejało się do okien, tak teraz przytwierdzać się tam będzie wizerunek Adama Nawałki. Bujamy w obłokach. Szkoda, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej nie trwają cały czas, z krótką przerwą raz na cztery lata na powrót do rzeczywistości. Byłoby łatwiej.

Chyba większość to czuje, trzymamy kciuki nie tylko za sukces, ale również za to, żeby przedłużać ten stan długiego weekendu w nieskończoność. We wtorek, gdy graliśmy z Ukrainą, nawet samochody zniknęły z krakowskich ulic. Niedziela w środku tygodnia. A wydawało się, że coś takiego uda się dopiero z okazji Światowych Dni Młodzieży. Co więcej - czego nawet ŚDM nie zapewnią, a wręcz przeciwnie - zapoznawanie się w dniu meczu, choćby od południa, z ofertą browarniczą uznawane jest za normę, a nie wzbudzającą podejrzenia rodziny słabość. I poza tym, mimo wszystko w telewizji lepiej oglądać szopa pracza losującego zwycięzcę ćwierćfinału niż Mariusza Błaszczaka i Grzegorza Schetynę.

Chwilo, trwaj! - apelują Polacy. Niektórzy zdążyli już nas zobaczyć w finale, balon pompują nawet eksperci, rezygnujący z chłodnej oceny na rzecz emocji, ale - w obliczu zaprezentowanych faktów - trudno się dziwić. Nie ma zresztą tego złego - jeśli pożegnamy się z Euro już teraz, to zaspokojona zostanie również najważniejsza z polskich potrzeb, a mianowicie potrzeba przeżywania narodowych klęsk i rozczarowań.

Tych, którzy tylko na to czekają, od razu trzeba uspokoić, że w swoim czasie rozczarowanie również przyjdzie, nawet po wygranym finale. Powrót na ziemię okaże się wtedy bolesnym doznaniem, a detoks po miesiącu na futbolowym haju będzie żmudnym procesem. Stan euforii nie utrzyma się długo, między bajki można też włożyć pięknoduchowskie teorie na temat sportu, jako czynnika mogącego stać się mitem założycielskim odnawiającej się wspólnoty.

Sport, jak twierdzą specjaliści, pobudza tak zwane płytkie uczucia patriotyczne, więc stan uniesienia trwa tylko dopóty dopóki piłka jest w grze. Dziś wszystko wydaje wam się możliwe, nawet toast opozycji za dobrą zmianę (nie tylko u Nawałki), ale nie przesadzajcie z optymizmem. I z piwem też. Wizja bratających się ze łzami w oczach Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, krzyczących jednocześnie „Zgoda!, Zgoda! Zgoda!”, jest jednak mniej prawdopodobna niż finałowe zwycięstwo 10:0 z Niemcami po czterech golach Thiago Cionka.

Inna sprawa, że już tylko piłkarze dają nam złudzenie, że może być normalnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska