Świętować nie chce, surowo zakazał występowania do urzędów z wnioskiem o honorowe odznaczenia, o zdjęciach w gazetach słyszeć nie chciał. Wiecie, takich zdjęciach, przy których w stu znakach jubilat zdradza tajemnicę długowieczności. „Codziennie piję kieliszek koniaku, jem rzepę i chodzę na spacery”. Nie wiem, jaka jest jego tajemnica. Przeżył banderowców, hitlerowców, komunistów i dwie ciężkie operacje na onkologii. Może szczęście, geny, może zdrowy tryb życia. Dziś w każdym razie nie chce nadawać tej rocznicy większego znaczenia, rytuały doczesności już go nie interesują. A umysł ma wciąż jasny, przenikliwy - jego wiedza, przedwojenny sznyt, kultura wypowiedzi i dyskusji sprawiają, że współczesne tzw. elity wciąga nosem (za to wnuk, jak widać, nadużywa kolokwializmów). To jednak nie osiemnastka, w tym wieku człowieka bardziej zajmuje eschatologia i walka z ciałem, nie czeka się na tort i prezenty, tylko na... Tak, właśnie na nią. Dziadek mówi, że to bardzo męczące, ale ciągle dzielnie się trzyma.
Zamiast niej jednak zapowiedziała się na niedzielę bliższa i dalsza rodzina, a także stowarzyszenie byłych żołnierzy AK (on działał na Wołyniu, okręg Dubno, trudno sobie wyobrazić, co tam widział i przeżył), jednak ta stówka działa na ludzką wyobraźnię. Kochamy symbole, magię liczb, obrzędy. Nawet państwo, gdy kończysz sto lat, zaczyna płacić ci ponad trzy tysie miesięcznie ekstra; taki dowód uznania. Tylko zastanawiam się teraz, dlaczego akurat ten wiek ma być barierą takiej pomocy. Bo jest efektownie okrągły? To 91-latek nie potrzebuje pielęgniarki, lekarstw, zabiegów, fizjoterapii? Opieka nad seniorami jest u nas w stanie krytycznym - chwała WOŚP, że zwraca uwagę na ten problem - a żeby doczłapać do stówki, trzeba jednak sporej gimnastyki i hartu ducha. Dlatego dziadku - gratulacje. Choć w sumie teraz nie mam pojęcia, czego Ci życzyć. Zapytam w niedzielę, ale trochę boję się odpowiedzi.