Ogniwo Sopot - Juvenia Kraków 62:5 (26:5)
Punkty: Piotrowicz 12, Czasowski 10, Szablewski 10, Zeszutek 5, Graban 5, Karol 5, Żuk 5, Piotrowski 5, Mrowca 5 - Fursenko 5.
Juvenia: Zemła, Grabski, Głowacki, Guratowski, Krawiec, Koyu, Szczepański, Bezwierhnij, Fursenko, Sokołowski Maciej, Fiszer, Tumiel, Dorywalski, Zawojski, Sokołowski Marcin oraz Zagrajek, Szostek, Bobola, Krzanowski, Krawiec.
Optymistycznie nastawiony przed wyprawą do Sopotu Mariusz Tumiel, po końcowym gwizdku nie był w stanie znaleźć właściwych słów na wytłumaczenie tak wysokiej porażki. - Jestem zdewastowany - odparł gracz Juvenii i jednocześnie członek zarządu klubu.
Inna sprawa, że przez większość spotkania nic nie zapowiadało takiej klęski krakowian. Dość powiedzieć, że podopieczni trenera Marka Odolińskiego już w drugiej minucie otworzyli wynik meczu, po przyłożeniu Ukraińca Artura Fursenki. Później punktowali już tylko gospodarze, ale do 70 min utrzymywał się wynik „tylko” 31:5.
Co z tego, skoro końcówkę spotkania „Smoki” z Błoń dokumentnie zawaliły. - W sporcie walczy się do końca, a my zagraliśmy bardzo słabo w ostatnich dziesięciu minutach. Widać było zrezygnowanie i podcięte skrzydła. Generalnie znów popełniliśmy wiele niewymuszonych błędów, co w ekstralidze już nie uchodzi płazem - ocenia Szymon Szczepański, kapitan Juvenii.
Ofensywę Ogniwa, zakończoną czterema przyłożeniami, poprzedziła bójka na boisku, w wyniku której boisko opuścili najbardziej krewcy jej uczestnicy, czyli Czasowski i młodszy z braci Sokołowskich - Maciej.
W Juvenii zadebiutował Turek Gokhan Koyu, którzy przyjechał do Krakowa na studia. Rugbysta znad Bosforu wszedł od razu do pierwszego składu, korzystając na nieobecności w formacji młyna Mateusza Ingardena i Tomasza Świadka.