Sprawę toprowcy zgłosili jeszcze w 2012 roku do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które TOPR finansuje. Pieniędzy jednak dalej nie ma. Powołano za to zespół ds. utrzymania śmigłowca, który debatuje bez skutku. W budżecie państwa wynoszącym ponad 260 mld zł nie potrafi on znaleźć stosunkowo niewielkiej kwoty dla jedynej jednostki ratującej ludzkie życie w Tatrach.
Każda część w śmigłowcu ma określony czas użytkowania. Dla silników termin ten upływa właśnie w czerwcu, do którego zostało zaledwie półtora miesiąca. Mimo że maszyna jest w sumie sprawna, nie będzie można nią latać.
Śmigłowiec lata w ciągu roku nawet do 200 akcji z prawie 500, jakie średnio przeprowadzają ratownicy TOPR. W ubiegłym roku pomogli 558 osobom. Bez maszyny dotarcie do poszkodowanych turystów w trudno dostępnym terenie zamiast kilkudziesięciu minut może zająć kilka godzin. To może zaważyć na życiu lub śmierci ofiar wypadków. Śmigłowiec często wspiera też Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, które takiej maszyny nie posiada - w innych rejonach polskich gór.
- Do dnia dzisiejszego nie mamy ani pieniędzy, ani zapewnienia, że będą - mówi Czesław Ślimak, wiceprezes TOPR. - Jeśli do dwóch tygodni nie będzie decyzji, możemy nie zdążyć przygotować inwestycji - zaznacza.
I dodaje, że oprócz 3 mln zł na remont silników, TOPR będzie musiał także zapłacić za wypożyczenie innej maszyny - bo pogotowie tatrzańskie nie może być zupełnie pozbawione śmigłowca. Jakie to będą koszty, nie wiadomo, zależy to m.in. od tego, jak długo przez brak finansowania uziemiony będzie "Sokół".
Co na to MSW? Na razie wie, że problem jest. - Ustalono konieczność zaplanowania konkretnych działań związanych z utrzymaniem i finansowaniem śmigłowca TOPR w drugim półroczu 2013 r. oraz w kolejnych latach. Trwają analizy możliwych rozwiązań - mówi enigmatycznie Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.
Podaje, że na 2013 rok ministerstwo przekazało TOPR już 3,9 mln zł. Tyle że te pieniądze ratownicy zużyją w całości na bieżące utrzymanie pogotowia, w tym m.in. zakup niezbędnego sprzętu czy pensje 25 etatowych ratowników (pozostałych ok. 50 pracuje jako ochotnicy).
- Dokładamy wszelkich starań, aby środki finansowe na ratownictwo górskie w Tatrach były zapewnione - zapewnia Woźniak. Tylko że czas ucieka.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+