Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spór o majątek. Bratobójca z Kobielnika ma niższy wyrok

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył z 10 do 9 lat więzienia karę dla Andrzeja P. który w Kobielniku koło Myślenic siekierą pozbawił życia młodszego o trzy lata brata Kazimierza w sporze o rodzinny majątek. Wyrok jest prawomocny.

Rodzice przed śmiercią aktem darowizny dali wszystko synom: gospodarstwo, las i trzy hektary ziemi. Potem Kazimierz P. formalnie przekazał bratu własność budynku, ale zachował prawo dożywotniego mieszkania w ich wspólnym domu.

W połowie listopada 2016 r. bracia pojawili się w miejscowym sklepie, wypili po piwku i drugie wzięli ze sobą. Nie poszli do domu, ale do sąsiada Aleksandra F. wysączyć resztę alkoholu. We trzech postanowili się złożyć na wódkę i kumpla poprosili o podwózkę autem do Wierzbanowej i Andrzej P. kupił tam dwie półlitrowe flaszki żołądkowej. Trunek w domu dolewali do herbaty, bo jesień była chłodna i chcieli się rozgrzać.

W pewnej chwili bracia zaczęli się kłócić o podział majątku. Według jednej wersji nie mogli dojść do porozumienia komu i za ile sprzedać kawałek pola, wedle drugiej hipotezy Kazimierz robił bratu wymówki na temat podziału pieniędzy za już sprzedaną parcelę. Ten konflikt o majątek tlił się od lat, ale nasilał się i przybierał gwałtowne formy, gdy bracia byli nietrzeźwi. Tamtego dnia byli właśnie w takim stanie.

W pewnej chwili Andrzej wziął do ręki siekierę i zadał bratu kilkanaście ciosów obuchem w głowę. Siedem z nich było mocnych.

Gospodarz pobiegł wezwać pomoc. Andrzej gdzieś przepadł bez śladu, zakrwawiona siekiera była koło ławki przed chałupą. Kryminalni znaleźli Andrzeja w jego domu. Spał twardym snem na łóżku i był bez butów. Zakrwawioną koszulę miał jeszcze na sobie. Na widok mundurowych stał się agresywny aż trzeba było go skuć i uspokoić siłą.

Przyznał się do zabójstwa brata, ale twierdził, że nie pamiętał skąd wziął narzędzie zbrodni, ile zadał nim ciosów i dlaczego to zrobił. Przypomniał sobie jedynie, że jeden cios zadał bratu w okolice klatki piersiowej.
- Przestraszyłem się, że nie żyje i wtedy postanowiłem pójść do domu - wyjaśniał. Sąd nie uwierzył oskarżonemu, że nie pamięta szczegółów zajścia. Tym bardziej, że Andrzej P. podał co się działo przed i po zabójstwie.

Sąd nie uwierzył też drugiemu uczestnikowi zajścia, czyi Aleksandrowi F., który zeznał, że nie widział momentu, w którym brata zabija brata.

- W tym momencie byłem w pokoju obok - opowiadał. Jego relacja nie zasługiwała na wiarę, bo co innego wynikało ze słów Danuty W. sąsiadki, do której przybiegł po pomoc. Kobieta zeznała, że Aleksander F. mówił jej wtedy, że „bracia są u mnie i biją się po kuchni. Chodź zobacz, bo siekiera poszła w ruch”. Musiał więc być naocznym świadkiem zbrodni. Zdaniem sądu 61-latek kłamał w tej kwestii, by chronić kolegę oraz umniejszyć swoją rolę w tym zajściu w lokalnym środowisku.

Sąd Okręgowy w Krakowie za okoliczność obciążającą przyjął fakt, że oskarżony dopuścił się brutalnej zbrodni w stanie nietrzeźwym, zabił z błahego powodu osobę mu najbliższą i nie udzielił rannemu bratu pomocy. Zadając ciosy wybrał narzędzie nie dające szansy na obronę. Okolicznościami łagodzącymi w sprawie było przyznanie się do winy, wyrażenie skruchy i działanie w warunkach ograniczonej poczytalności. Za tę zbrodnię Są Okręgowy w Krakowie wymierzył Andrzejowi P. 10 lat więzienia. Sąd Apelacyjny obniżył tę karę do 9 lat.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Co powinno się zrobić w przypadku zaginięcia osoby. Rzecznik policji odpowiada

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska