Podpisanie umowy z agencją Lagardere, która od teraz będzie się troszczyć o jego globalny wizerunek, ma według niektórych sprawić, że za chwilę Polak zostanie ustawiony w jednym szeregu z Ronaldo, Neymarem i Messim. Nie jest to jednak wszystko takie proste. Złotej Piłki nie dostaje się za to, że robi się wokół siebie dużo szumu i nieustannie gwiazdorzy (Ronaldo), albo dlatego, że się tego wszystkiego nie robi (Messi). Chcielibyśmy widzieć Lewandowskiego w malutkim klanie megagwiazd, niemniej chyba trzeba pogodzić się z tym, że to strefa dla niego niedostępna. Jest piłkarzem ze światowego topu, maszyną do zdobywania goli, ale jednak nigdy nie był, i już nie będzie, porywającym solistą regularnie i w pojedynkę rozstrzygającym losy meczów. W rozmaitych rankingach i plebiscytach, które premiują błyskotliwych liderów, „Lewy” zawsze płacił cenę właśnie za to, że jest wybitnym graczem zespołowym. Indywidualistą rzadko bywa nawet w kadrze, zresztą po Euro 2016 wiemy, że bez goli Roberta też jest życie na dużych imprezach.
Dzięki współpracy z potentatem na marketingowym rynku - z Lagardere związana była kiedyś Agnieszka Radwańska (w 2015 roku przeniosła się do konkurencji, IMG Tennis) - na pewno zdywersyfikuje i pomnoży dochody z reklam. I kto wie, może nawet z czasem wskoczy w tym segmencie na finansową półkę największych gwiazd. Bo jego firma ma jeszcze drugą połowę. Z żoną Anną już tworzą - proszę wybaczyć to określenie - marketingowy produkt idealny. Tutaj wykreować można nawet nowych Beckhamów. Aż więc się prosi o ten transfer do Realu Madryt.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska