Legia to najbogatszy klub w Polsce, co jednak nie znaczy, że bogaty, bo bez zysków z europejskich pucharów domknięcie budżetu będzie niewykonalne. Legia grać w nich miała regularnie, na chwałę narodu, traf chciał, że w tym sezonie z kolejki do kasy UEFA wypchnął ją już w sierpniu Sheriff Tyraspol.
Legia w wyniku europejskich podbojów i nowoczesnych metod zarządzania miała trwale zdominować krajowe rozgrywki i stać się niedoścignionym wzorem dla innych – co w sumie dla rozgrywek nie byłoby takie złe, bo przydałby się choć jeden klub, który ciągnie resztę za uszy - ale chwilowo balansuje na granicy grup mistrzowskiej i spadkowej.
Legia chciała wyznaczać nowe standardy, biznesowo-sportowe. Była naprawdę blisko sukcesu, gdy właścicielski konflikt miał być rozwiązany poprzez rzut kostką.
Legia to klub, w którym Jacek Magiera miał rozwinąć trenerski talent i zadać kłam teorii, że „szkoleniowiec na lata” to gatunek, który w Polsce nie ma szans się przyjąć. Prawie mu się udało i jako „przyszłość klubu” zwolniony został po niespełna roku. Tak jednak przygotował drużynę do sezonu, że korzyść miała z tego też kadra, bo Adam Nawałka dowiedział się w Danii, że „jesteśmy tak mocni, jak najsłabszy z nas”. Najsłabszych było trzech i akurat wszyscy z Legii. W miejsce Magiery sprowadzono 44-letniego trenera młodzieży z Chorwacji i to miała być rewolucja. Efekty rzeczywiście przyszły szybko - w dwa tygodnie Romeo Jozak zdążył stracić cały autorytet w drużynie.
W Legii cenią wreszcie otwartość - kibice mogą odwiedzać piłkarzy w klubie nawet w nocy i spuszczać im łomot. Ochrona nie reaguje, trener przygląda się temu z założonymi rękami, nikt nie zawiadamia policji. Przyjacielskie dawanie z liścia piłkarzom to chyba lokalna tradycja i ulubiona rozrywka tutejszych fanów. No, może poza przygotowywaniem tak zwanych patriotycznych opraw, a jedno z drugim - o dziwo - jakoś się nikomu tam nie kłóci. Teraz część zawodników nosi się z zamiarem rozwiązania kontraktów i przy Łazienkowskiej mogą chwalić się nowatorskim systemem selekcji. Naturalnej.
Legia również w tym wypadku pomogła Nawałce: ten już wie, że w Erywaniu musi posadzić na ławce Pazdana i Mączyńskiego, bo w takiej kondycji psychofizycznej zawalą nam całe eliminacje mistrzostw świata.
Jak więc widać, w stolicy rozgrywają to wszystko naprawdę po mistrzowsku. Nie odczuwajcie jednak z tego tytułu satysfakcji. Liga psuje się od mistrza.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska