Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposób na spokojną i godną starość

Halina Gajda
Tylko w samym mieście pod opieką ośrodka pomocy jest około pięćdziesięciu osób, które nie radzą sobie z codziennymi sprawami. W perspektywie część z nich będzie kiedyś mieszkańcami domów pomocy. Są i tacy, dla których DPS jest lekiem na samotność.

Schemat jest podobny - młodość i sprawność mija, z czasem pojawiają się coraz większe kłopoty ze zdrowiem, potem któreś umiera. Dzieci albo w świecie, albo ich po prostu nie ma, albo zmarły przed rodzicami. I przychodzi ten dzień, gdy wstanie z łóżka jest za trudne, podstawowe czynności przerastają. I choć czasem bardzo pragną, by dołączyć do drugiej połówki, zbawienny wieczny sen nie nadchodzi. A oni są zbyt słabi na samodzielność. - Przychodzą do mnie. Kładą na stół dokumenty, akt własności domu, czasem i roli. Mówią: weźcie to ode mnie, a pójdę do domu pomocy - opowiada Ryszard Guzik, wójt gminy Gorlice.

Miał już sześć takich przypadków. - Myliłby się ten, kto myśli, że samotni oddają jakieś zrujnowane domy, bez wody czy łazienki. Owszem, remont jest potrzebny, ale to są naprawdę ładne nieruchomości - zadbane na tyle, na ile tylko starszy człowiek może - mówi dalej.

Nie jest tak, że ktoś kładzie papiery na stół i po sprawie. Taka nieruchomość musi być wyceniona przez biegłego, trzeba ogłosić i przeprowadzić przetarg, załatwić sprawy prawne, notariusza. Chętnych na domy pod miastem nie brakuje - na przetargi zgłasza się kilka osób. - Bywało, że toczyły się naprawdę zażarte licytacje - komentuje Guzik. Mówi, że odwiedził takich pensjonariuszy. Gdy pytał, czy są zadowoleni, ci zapewniali, że tak, że mają opiekę przez całą dobę, że nie muszą się martwić o lekarza, o pranie, sprzątanie czy gotowanie. Czasem bowiem, jeszcze gdy mieszkali sami, nie wystarczała pielęgniarka czy opiekunka, która przychodziła codziennie na osiem godzin.

- Tak dochodzili do punktu, który okazywał się krytyczny. I podejmowali niełatwą przecież dla nich decyzję - dodaje wójt. Tutaj ważna uwaga - oddanie majątku gminie absolutnie nie jest warunkiem umieszczenia w domu pomocy. O tym bowiem decydują inne, zupełnie pozamaterialne sprawy, ale te przykłady pokazują, że boleśnie zderzamy się z tym, co przyniósł wolny rynek - wyjazdy młodych za pracą: za granicę, w inne części kraju, a w domu zostają starzy rodzice...

Gmina wiejska Gorlice ma w domach pomocy dwudziestu swoich mieszkańców. Ponosi koszty - około 450 tysięcy złotych rocznie. Skąd takie kwoty? Otóż opłatę za pobyt w domu pomocy wnosi mieszkaniec, ale w kwocie nie większej niż 70 procent swojego dochodu. Średnia wysokość emerytury pensjonariusza w naszych domach pomocy to tysiąc złotych. Łatwo więc policzyć, że takiej osobie zostanie potrącone 700 złotych. Natomiast koszty pobytu w gorlickich DPS-ach wahają się od 2564 złotych do 2740 złotych. - Brakującą różnicę dopłaca rodzina - jeśli ją stać, albo gmina - mówi Ewa Chłanda, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej przy ul. Sienkiewicza w Gorlicach.

Podobnie jest w innych tego typu placówkach. - Mamy obecnie jedenastu pensjonariuszy. U nas koszt kształtuje się na poziomie około 2500 złotych. Do dwudziestu mieszkających na terenie gminy przychodzą opiekunki. W perspektywie czasu pewnie i oni zamieszkają w DPS-ie - mówi Michał Diduch, kierownik GOPS w Sękowej. Pytany o przypadki podobne do tych przytoczonych przez wójta Guzika, odgrzebuje w pamięci: - Rzeczywiście był. Ale na zasadzie, że ktoś zastanawiał się nad takim rozwiązaniem. Ostatecznie wycofał się, bo znalazła się rodzina, która wzięła na siebie opiekę - dodaje.

Przyznaje, że zapytań o miejsce jest wiele, ale kolejek nie ma, bo rzadko kogo stać na samodzielne pełne opłacenie pobytu, w innym przypadku musi dopłacić rodzina albo gmina. - Weźmy te przykładowe tysiąc złotych emerytury. Do takiego pensjonariusza dopłata wynosi około 1800 złotych miesięcznie. Trzeba tutaj wziąć pod uwagę, że nasze stawki - mam na myśli powiat - są jednymi z najniższych w kraju - podkreśla Ewa Chłanda.

Pensjonariusze różnie reagują na pobyt w domu pomocy. Ci samotni - akceptują, nawet się cieszą, że mają stałą pomoc, ci z rodzinami niechętnie mówią o sobie, przeszłości i motywach, dlaczego na starość dom pomocy. Czasem po prostu za bardzo boli. Pani Maria mieszkała pod miastem. Nie założyła rodziny z powodu niepełnosprawności. Dopóki żyli rodzice, nie było problemów, ale przyszedł czas, że została sama. Nie była jakoś wiekowa, bo koło sześćdziesiątki. Przez mniej więcej trzy lata jakoś sobie radziła: ktoś pomógł, opiekunka przyszła. Inny przygotował drewno albo przyniósł zakupy, zagadnął, co u niej. Ale w końcu sił nie starczyło. Sprawą samotnej, schorowanej zajęła się daleka rodzina. Nie po to, by zgarnąć majątek - bo jaki on był. Znaleźli po prostu miejsce w domu pomocy.

Pani Maria pytana: jak ci tutaj, zwykła odpowiadać: mam się do kogo odezwać, jest ciepło i smacznie. Nie zawsze jednak jest idylla. Kłopoty starszych, samotnych stają się coraz bardziej widoczne. - W tej chwili mamy około pięćdziesięciu, którym pomagamy w domach, przy codziennych sprawach, czynnościach. Z tej grupy co najmniej sześć, siedem osób od ręki kwalifikowałoby się do domu pomocy. Pozostali w perspektywie lat pewnie też tam trafią. Na razie jest w miarę dobrze, ale postępująca degradacja zdrowia robi swoje - mówi Andrzej Przybyłowicz, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Wspomina, że gdy przyszedł do pracy w 2008 roku, wydatki na pomoc społeczną wynosiły około sześciu tysięcy złotych, teraz zbliżają się do dwóch milionów. - Co roku mamy kilkanaście wniosków o umieszczenie w domu pomocy. Nie ma reguły - są miesiące ciszy, a są takie - jak w tym roku - że w kilka pierwszych tygodni roku było ich dziesięć - przytacza. - Jednych się spodziewamy, inne wnioski są zaskoczeniem. Zazwyczaj spowodowanym nagłym pogorszeniem stanu zdrowia - dodaje na koniec Przybyłowicz.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska