- Już samo wejście w mury szkolne było sporym przeżyciem - mówi Barbara Dusza. - Podczas uroczystości nie zabrakło wzruszeń i serdecznych wspomnień ze szkolnej ławy - dodaje. - To było nasze kolejne spotkanie, pierwsze zorganizowaliśmy w trzydziestą rocznicę matury, w 1995 roku - opowiada pani Barbara. - Obiecaliśmy sobie, że będziemy się spotykać co pięć lat i tak dotrwaliśmy do tych 50 - dodaje z uśmiechem. W 1965 roku w Kromerze maturę zdawały trzy klasy, łącznie 90 abiturientów. Klasa A była męska, a C żeńska. Ta, do której chodziła pani Barbara, klasa B, była klasą mieszaną.
Po 50 latach trzydziestu z nich zjawiło się na zjeździe. - W tych naszych spotkaniach częściej udział biorą osoby spoza Gorlic. Ci, którzy mają najbliżej, jakoś się przed tym wzbraniają, nie wiem, z czego to wynika - trochę zasmucona mówi pani Barbara. - Podtrzymujemy jednak tradycje tych spotkań i tym razem było nas więcej niż pięć lat temu.
Matura w tamtych czasach składała się z części obowiązkowej, język polski i matematyka, oraz jednego przedmiotu dodatkowego. Jak wspomina Barbara Dusza, większość jej koleżanek i kolegów na pisemnym egzaminie z języka polskiego wybrała, tak jak ona, temat z Żeromskiego. Jako przedmiot dodatkowy wybrała biologię.
- Po maturze uczęszczałam do studium nauczycielskiego, zostałam nauczycielem wychowania muzycznego - opowiada. - Jestem aktywna zawodowo, dyrektoruję w społecznym ognisku muzycznym Sądeckiego Towarzystwa Muzycznego - dodaje z satysfakcją w głosie. - Muzyka to moja wielka pasja, gram na instrumentach klawiszowych - kończy z uśmiechem.
Spotkania po latach to zawsze okazja do wspomnień, nie inaczej było i tym razem. Wspominano dyrektora Bronisława Kawałka, a także nauczycieli, z których każdy miał cechy na długo zapadające w uczniowską pamięć. Bardzo lubiany nauczyciel geografii, profesor Sikorski nazywany był w szkole "przyjacielu" od swojego ulubionego powiedzonka, którym zwracał się w czasie lekcji do uczniów.
Uczestnicy udali się do bazyliki gorlickiej na uroczystą mszę świętą. Po zakończeniu nabożeństwa absolwenci przeszli spacerkiem do jednego z lokali gastronomicznych. Podczas czytania listy obecności, inaczej niż na zwykłej lekcji, nie obyło się bez oklasków powitania. Niekończące się opowiadania o tym, jak to było, co interesującego w minionych 50 latach się wydarzyło, wypełniły przyjaznym gwarem salę.
- Byliśmy bardzo zgraną grupą - relacjonuje Barbara Dusza. - Ja przez cztery lata nauki siedziałam w ławce z jedną koleżanką, Lucyną Przybycień, u moich rodziców na stancji mieszkały trzy koleżanki - dodaje. Głównymi organizatorami spotkania byli Stanisław Panek, Barbara Słopnicka-Janiszewska, Emil Czyżykiewicz, Paweł Adamowski i Piotr Zieliński.