Tak jak pewnie planowali to autorzy listu datowanego na 17 sierpnia 1948 roku, trafił on w ręce przyszłych pokoleń niemal dokładnie 70 lat później. Piszą w nim: „Za pontyfikatu jego świątobliwości papieża Piusa XII, kardynała księcia metropolity Adama Stefana Sapiehy (...) położono w dniu 13 lipca 1947 r. kamień węgielny i rozpoczęto budowę świątyni Pańskiej i internatu Zgromadzenia Ks. pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa w miejscowości Stadniki koło Krakowa”.
Dalej podano firmy, które były odpowiedzialne za wykonanie poszczególnych prac: murarskich, ciesielskich, instalacyjnych, ślusarskich i wreszcie za transport materiału. Pod listem widniej podpis ks. Michała Wietechy.
Z dziejów parafii można się dowiedzieć, że pisemne zezwolenie na budowę klasztoru i kościoła w Stadnikach kuria metropolitalna wydała 22 kwietnia 1947 roku. Z listu dowiadujemy się, że budowniczowie ruszyli z pracami latem, zatem nie czekając na zezwolenie władz państwowych, które wydano w tym samym roku, ale dopiero w październiku.
W lutym 1951 roku nastąpiło erygowanie parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jej historia, choć liczona w dziesiątkach, a nie setkach lat, jest ciekawa. Od samego początku istnienia parafii do dziś swoją siedzibę mają przy niej sercanie (Zgromadzenie Księży Najświętszego Serca Jezusowego), którzy prowadzą w Stadnikach Wyższe Seminarium Misyjne Księży Sercanów. Do tej położonej pod Dobczycami wsi przybyli jeszcze w czasie II wojny światowej, po tym jak Niemcy zamienili ich krakowski dom zakonny w koszary. Zanim w Stadnikach powstał klasztor zamieszkali w domu państwa Michalików, który przystosowano do tego celu.
Po kilku latach od wybudowania klasztoru, władze komunistyczne anektowały go i osiedliły w nim siostry z innego zgromadzenia. Po dwóch latach (w 1956 roku) zwrócono klasztor księżom sercanom, którzy mogli wrócić do Stadnik.
Zamknięty w metalowej kapsule (w kształcie walca) list leżałby pewnie w na szczycie kościelnej wieży dalej, gdyby nie potrzeba jej remontu. Jak piszą księża na stronie internetowej parafii, koniecznego i pilnego, co potwierdziło zdjęcie wierzchnich blach. Remont trwa, a w parafii słyszymy, że o ty, co stanie się z kapsułą i jej zawartością zdecyduje teraz wojewódzki konserwator ochrony zabytków.
W tym szczególnym okresie - Wielkiego Postu, księża piszą: „Każdy remont można poniekąd przyrównać do rekolekcji - trzeba coś poruszyć, zburzyć, dotrzeć do sedna, żeby móc później zacząć naprawiać, postawić na nowo. Jedno i drugie wymaga wysiłku, tak ducha jak i ciała. Jeśli się jednak podejmie ten wysiłek i wytrwa w nim, jego owoce będą trwałe - tak jak mury kościoła”. Oraz apelują o modlitwę za budowniczych i fundatorów stadnickiej świątyni i pomyślne zakończenie trwającego remontu.
ZOBACZ KONIECZNIE:
[a]WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"
Follow https://twitter.com/dziennipolski