Wiślacy do Belgii przylecieli w środowe wczesne popołudnie. Zamieszkali w hotelu Chateu Des Thermes na obrzeżach miasta. Wieczorem trenowali na arenie dzisiejszego spotkania. Warunki pogodowe są lepsze niż w Krakowie, bo w Belgii jest dużo cieplej.
Krakowianie spokojnie podchodzą do konfrontacji ze Standardem, choć Kazimierz Moskal nie kryje, z jakim założeniem jego zespół przyjechał do Belgii. - Powiedziałem już po pierwszym meczu, że szanse ciągle są 50 na 50 - stwierdził trener "Białej Gwiazdy". - Przyjechaliśmy tutaj po awans.
Moskal nie podał wyjściowego składu, ale zdradził, że ma go już w głowie. Szkoleniowiec Wisły wie już zatem, kto zastąpi Michała Czekaja, który pauzuje po czerwonej kartce oraz Patryka Małeckiego, odsuniętego od I drużyny. W pierwszym przypadku będzie to ktoś z pary Gordan Bunoza, Kew Jaliens. Za "Małego" od początku zagra zapewne Ivica Iliev.
Optymistycznie nastawieni są również piłkarze. Łukasz Garguła żartował nawet na konferencji prasowej, że skoro on na nią przyszedł, to wynik musi być taki sam jak w Odense, gdzie również pojawił się na przedmeczowym spotkaniu z dziennikarzami. Co jednak najważniejsze, w przypadku pomocnika Wisły, nie ma już śladu po urazie, jakiego nabawił się w czasie spotkania z Zagłębiem.
W Wiśle mobilizacja, a w Liege nie ma wielkiego zainteresowania tym spotkaniem. Organizatorzy spodziewają się raptem około 17 tysięcy widzów. Nie boją się też fanów Wisły. Co prawda podczas pierwszego spotkania dochodziło do spięć między obiema grupami, ale władze Liege nie miały zamiaru zamykać miasta przed Polakami, tak jak zrobili to Holendrzy w Enschede. Wiślaków przyjedzie 1600 i bez przeszkód będą mogli w czwartek poruszać się po ulicach. - Nie traktujemy tego meczu w szczególny sposób, choć wiemy, co działo się w Krakowie - mówi Olivier Smeets, rzecznik prasowy Standardu. - Organizacja będzie dokładnie taka sama, jak choćby podczas naszego niedawnego spotkania z Hanowerem, również w Lidze Europy.
Organizatorzy podchodzą zatem do meczu spokojnie, tak samo jak trener gospodarzy, Jose Riga. Belg ma prawo do nerwów, bo kłopotów mu nie brakuje. Ze składu wypadło kilku ważnych zawodników. Za kartki nie zagrają Kanu i William Vainqueur. Kontuzjowani są Luis Manuel Seijas oraz Bia Mujangi. Pod znakiem zapytania stoi również występ bramkarza Sinana Bolata. Do tego wszystkiego Standard przegrał ostatni mecz z Zulte Waregem 2:4. Największym jednak ciosem dla klubu była nagła śmierć trenera od przygotowania fizycznego, Guya Namuroisa. Tyle problemów mogłoby wstrząsnąć każdym trenerem, ale jednak Riga nie dawał tego poznać na przedmeczowej konferencji prasowej. - Śmierć Guya była dla nas bolesną sprawą. Piłkarze będą o nim pamiętać na boisku. Jeśli chodzi o Wisłę, to wiemy już trochę więcej o tym zespole, choć już przed pierwszym meczem mieliśmy sporo informacji. Spotkanie w Krakowie potwierdziło tylko, że nasz rywal ma jakość i czeka nas trudna przeprawa. Chcemy jednak oczywiście awansować - mówił szkoleniowiec Standardu.
Wybierz Wpływową Kobietę Małopolski 2012 Zobacz listę kandydatek i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Ferie zimowe 2012. Zobacz, jak możesz je spędzić w Krakowie!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!