Przytulisko dla bezdomnych stało się prędko manufakturą świetnych rzemieślników. Podobny plan mają wobec Chaty jej założyciele ze Stowarzyszenia Sursum Corda. Szukają gdzieś w Beskidzie lub w Bieszczadach gospodarstwa rolnego, gdzie byli więźniowie i wychowankowie poprawczaków będą mogli pracować, szlifować talenty i zarabiać na własne utrzymanie.
- Byłoby idealnie, gdyby to był grunt rolno-budowlany z jakimiś starymi zabudowaniami. Mogą być nawet w bardzo kiepskim stanie. Odmienimy takie miejsce. Stworzymy w nim gospodarstwo agroturystyczne prowadzące rozmaitą działalność - od gastronomicznej, poprzez rolną i rzemieślniczą - planuje Marcin Kałużny ze stowarzyszenia.
O mszańskim domu dla byłych więźniów i wychowanków poprawczaków, urządzonym w dawnej wikarówce przy miejscowej parafii, zrobiło się głośno kilka tygodni temu, gdy jego "gospodyni", Małgosia Wróbel, dostała nagrodę samorządu małopolskiego Amicus Hominum.
Ciepłe słowa o Chacie dodały skrzydeł wszystkim zaangażowanym w inicjatywę. Postanowili rozwinąć placówkę, wypełniającą lukę w polskim systemie resocjalizacyjnym.
- Idea jest taka, aby ten obiekt sam na siebie zarabiał, a chłopakom z Chaty dał możliwość zawodowego startu. Jedni mają w garści fach budowlany, inni nieźle gotują. Brakuje im tylko szansy na start w inne życie i poczucia własnej wartości. Chcemy to poczucie odbudować. Formalnie byłaby to po prostu spółdzielnia pracy - tłumaczy Marcin Kałużny.
Ma nadzieję, że teren na gospodarczą filię mszańskiej Chaty znajdzie się.
Niekoniecznie zresztą na Limanowszczyźnie. Wolontariusze Sursum Corda są gotowi kupić ziemię albo zagospodarować taką, której z różnych względów nie może doglądać właściciel.
- Bywa, że grunt albo jakieś stare gospodarstwo leży latami odłogiem i niszczeje, choćby ze względu na wiek i chorobę właściciela. Możemy zaoferować komuś takiemu bezterminową fachową opiekę w zamian za przekazanie ziemi - mówi pan Marcin.