31-letni sądeczanin odsiedział karę za włamania i rozboje. Po trzech miesiącach na wolności, bez pracy i grosza na życie, znów zaczął kraść. Jako recydywista ponownie trafił za kratki.
- Co roku mury naszego zakładu opuszcza czterysta takich osób jak on - mówi ppłk Bogusław Kawończyk, dyrektor sądeckiego więzienia. - Ponad połowa z nich wraca na drogę przestępstwa. Mają małe szanse na ułożenie sobie normalnego życia.
Od połowy listopada to się jednak zmieni. W siedzibie Stowarzyszenia Sursum Corda (ul. Zakościelna 3) uruchomione zostanie Centrum Pomocy Osobom Opuszczającym Zakłady Karne i Ich Rodzinom. Porozumienie w tej sprawie podpisali wczoraj prezes stowarzyszenia Marcin Kałużny, ppłk Kawończyk i prezes Sądu Okręgowego w Nowym Sączu Mieczysław Kamiński. Każdy skazany po odbyciu kary będzie tam mógł liczyć na pomoc psychologa, doradcy zawodowego, kuratora czy prawnika, którzy dyżurować będą na zasadzie wolontariatu.
- Osoba, która opuszcza zakład karny, często nie umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości - podkreśla Krzysztof Jasiński, kurator z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. - Nie ma pieniędzy i pracy, więc wraca do środowiska, z którego wyszła,zanim popełniła przestępstwo. I popełnia je ponownie choćby po to, by zdobyć pieniądze na życie. A potrzebuje ich, bo gdy zamkną się za nim drzwi więzienia, ma w ręku tylko trochę gotówki na bilet powrotny do domu.
Marcin Kałużny podkreśla, że podanie skazanym ręki po wyjściu na wolność daje dobre rezultaty. Tak się stało ze wspomnianym 31-latkiem, który trzy miesiące po odbyciu kary wrócił za kratki. - Gdy ponownie wyszedł na wolność, trafił do "Chaty" w Mszanie Dolnej, prowadzonej przez naszą Fundację Przymierze Serc - opowiada Marcin Kałużny. - Dostał tam wsparcie i po roku się usamodzielnił. Założył rodzinę i dziś prowadzi normalne życie.
Stowarzyszenie Sursum Corda pozyska z Unii Europejskiej kilkanaście tysięcy złotych na funkcjonowanie centrum. Tyle rocznie może kosztować np. zrobienie zdjęć do dowodu osobistego byłego więźnia, kupienie mu kurtki czy butów. Współpraca z Bankiem Żywności umożliwi przygotowanie paczek z jedzeniem. Jest możliwe, że sponsorzy ułatwią skazanym znalezienie pracy w lokalnych firmach. A nie jest to łatwe, bo pracodawcy zwykle pytają o karalność. Słysząc, że kandydat siedział w więzieniu rezygnują z zatrudnienia go, nawet jeśli jest dobrym fachowcem.
- Dwa lata temu awaria bojlera sprawiła, że woda zalała nasze biura - mówi Marcin Kałużny. - Sześciu osadzonych z sądeckiego więzienia pomagało nam w remoncie. Okazali się świetnymi robotnikami, otwartymi na współpracę. Tacy ludzie potrzebują mądrej pomocy, by wyjść z przestępczego świata, w którym tkwią.