Miasta, choć sąsiadują z sobą, połączone są dwiema trasami z całkowicie niedrożnym przejazdem w godzinach szczytu. Ulicą Węgierską z Nowego do Starego Sącza jedzie się często ponad godzinę. Przejazd przez most heleński trwa jeszcze dłużej. Z podstacji w Piwnicznej- Zdroju lub Łącku reanimacyjna karetka też do Starego Sącza nie dotrze, ponieważ w podstacjach są ambulasnsy "podstawowe", skromniej wyposażone i mające załogę złożoną z ratownika medycznego i kierowcy.
Tymczasem Stary Sącz i jego okolice to obszar gęsto zaludniony i odwiedzany przez wielu turystów pozbawionych dziś szansy na szybką pomoc.
- Wojewoda słusznie zleca dyżur karetki reanimacyjnej w Starym Sączu - mówi Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. - Rzecz w tym, że wskazuje przemieszczenie tam jednego z ambulansów z Nowego Sącza. Tymczasem w tym dużym mieście dziś dyżurują tylko dwa ambulansy z lekarzami i aparaturą reanimacyjną. Przemieszczenie jednego z nich do Starego Sącza oznacza pozbawienie szans na ratunek mieszkańców Nowego...
Zobacz także: Stary Sącz: będzie kara za most na Popradzie
Józef Zygmunt zapowiada wystąpienie do wojewody o zwiększenie liczby dyżurujących karetek właśnie o tę dla Starego Sącza. Dodaje, że ambulans ze Starego Sącza zapewniłby też szybszą niż dziś pomoc na niebezpiecznych drogach Nowy Sącz - Limanowa i Gołkowice - Chełmiec.
Dobowy koszt utrzymania karetki reanimacyjnej wynosi 3826 zł. Załoga "erki" składa się z czterech osób. By dyżurowała stale, trzeba zatrudnić 16 osób, w tym czwórkę lekarzy.
Pieniądze na starosądecki ambulans powinien zapewnić więc wojewoda.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!