Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strasburg przyznał jej rację, prokurator idzie w zaparte

Maria Mazurek
fot. archiwum Polskapresse
Wymiar sprawiedliwości bywa nieobliczalny. Prof. Izabela Lewandowska-Malec została z oskarżenia prywatnego skazana na grzywnę za zniesławienie byłego burmistrza Świątnik Górnych, ale Europejski Trybunał Praw Człowieka stanowczo uznał, że wcale nie przekroczyła granic dopuszczalnej krytyki.

Tymczasem w Polsce wciąż toczy się przeciwko niej inny proces - za to, że, już po wyroku skazującym publicznie podtrzymała swoje krytyczne wypowiedzi pod adresem burmistrza. Z oskarżeniem o zniesławienie wystąpiła prokuratura.

- Czuję się jak bohaterka powieści Kafki - wzdycha Lewandowska-Malec, wykładowca prawa na UJ. Wszystko zaczęło się 8 lat temu, gdy wysłała do Polskiej Agencji Prasowej list, w którym krytykowała ówczesnego burmistrza Świątnik Górnych (sama była tam radną).

W liście padło zdanie: "Skłaniam się do poglądu, że burmistrz czyni na organ prokuratorski pozaprawne naciski". Właśnie te kilka słów miało zmienić jej życie.

- Kolejne lata to była wieczna tułaczka po sądach - opowiada Lewandowska-Malec. Ówczesny burmistrz Jerzy Batko, wytoczył kobiecie proces o zniesławienie z artykułu 212 kodeksu karnego. Lewandowska-Malec przegrała.

Polski wymiar sprawiedliwości skazał ją na karę 7,5 tys. zł grzywny, musiała też zwrócić koszty procesów i przeprosić w mediach burmistrza.

Kiedy Lewandowska-Malec po przegranej jeszcze pięciokrotnie (m.in. na sesji gminy i w lokalnej gazetce) wspomniała, że podtrzymuje swoje opinie na temat Batki, doczekała się kolejnego procesu - tym razem z oskarżenia publicznego. Jej proces w tej sprawie ciągnie się od czterech lat przed Sądem Rejonowym dla Krakowa-Śródmieścia.

Lewandowska-Malec zdążyła złożyć skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie wcześniejszego procesu. Sprawę wygrała, Trybunał 18 września br. uznał, że Polska naruszyła europejską konwencję o ochronie praw człowieka, ograniczając wykładowcy UJ wolność wypowiedzi. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że Lewandowska miała prawo krytykować Batkę, tym bardziej że sprawował on funkcję publiczną.

- W takiej sytuacji dochodzi do absurdu: jestem sądzona za podtrzymanie tego samego zdania, mimo że Trybunał nie miał wątpliwości, że miałam prawo go użyć - mówi kobieta.

Podobnego zdania jest prof. Zbigniew Ćwiąkalski, prawnik i były minister sprawiedliwości. - To bezsens, że podatnicy płacą za postępowanie, które po orzeczeniu Trybunału powinno się szybko zakończyć. Oficjalnie wyrok w Strasburgu nie musi mieć przełożenia na tę sprawę, ale powinien. Prokurator ma możliwość odstąpienia od aktu oskarżenia i choć rzadko korzysta z tego rozwiązania, w tym przypadku - w mojej ocenie - powinien - mówi Ćwiąkalski.

O takiej "teoretycznej możliwości" mówi prokurator Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krajowskiej prokuratury. Ale pytana, czy prokuratora zamierza z niej skorzystać, odpowiada wymijająco: sprawa jest w sądzie i czekamy na jego decyzję. Dodaje, że każda sprawa jest innna.

- Wyrok Trybunału w Strasburgu dotyczył innego postępowania i wcale nie musi przekładać się na bieg tej sprawy. Poza tym postępowanie w sądzie toczy się z wyłączeniem jawności, więc nic nie mogę powiedzieć na jego temat - ucina Marcinkowska.

Rozmowa z dr. Adamem Bodnarem, prawnikiem z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego
Maria Mazurek: Pan walczy o zniesienie artykułu 212 Kodeksu karnego, który mówi o karze do dwóch lat więzienia za zniesławienie. Czemu?
Adam Bodnar: W większości europejskich państw za zniesławienie można być sądzonym tylko z kodeksu prawa cywilnego. Jeśli komuś się nie podoba, co napisaliśmy na jego temat, niech zażąda przeprosin, odszkodowania. To że w Polsce za krytykę przechodzi się przez piekło procesu karnego to po prostu ograniczanie wolności słowa.

Są plany, żeby zlikwidować przynajmniej karę pozbawienia wolności za przestępstwo z art. 212 KK.
To odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości na nasze działania. Problem w tym, że ludzie z resortu nie rozumieją sedna sprawy. Tego, że art. 212 KK nie jest groźny ze względu na samą wymierzaną karę, bo rzadko jest ona dotkliwa. Ale w tym sformułowaniu prawnym najgorsze jest samo zagrożenie procesem karnym, który jest obrzydliwie nieprzyjemną rzeczą. Wpływa na życie osobiste, emocjonalne, zdrowie, poziom stresu.

Prof. Lewandowska-Malec zwraca uwagę, że tak było w jej przypadku. Po latach procesów jest kłębkiem nerwów.
No właśnie. Więc jeśli ktoś chce skrytykować wójta, burmistrza, polityka - wie, że może się narazić na tułaczkę po sądach. A wtedy zastanowi się trzy razy, zanim napisze cokolwiek złego na temat władzy - w tym tkwi niebezpieczeństwo. A dotyczy ono szczególnie lokalnych dziennikarzy i blogerów.

Czemu?
Wielkie media jakoś się wybronią. Ale na szczeblu loklanym jest znacznie gorzej. Tak jak w przypadku głośnej sprawy blogera z Mosiny, ktory krytykował lokalne władze i dlatego zaliczył tułaczkę po sądach. Artykuł 212 knebluje takim ludziom usta.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Policja uderza w środowisko kiboli

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska