https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Studenci krakowskich uczelni pomagają choremu Grzesiowi

Edyta Tkacz
Grześ ma codziennie czułą i troskliwą opiekę swojej mamy. Teraz potrzebuje jeszcze wsparcia innych  dobrych ludzi
Grześ ma codziennie czułą i troskliwą opiekę swojej mamy. Teraz potrzebuje jeszcze wsparcia innych dobrych ludzi Wojciech Matusik
Potrzeba 20 tys. zł na kupno wózka dla chłopca. Tyle pieniędzy studenci zdobędą za 20 ton nakrętek.

Lucyna Magiera doskonale pamięta wydarzenia z 6 czerwca 2002 r., gdy jej trzyipółletni syn Grześ miał gorączkę. Najpierw myślała, że to zwykłe przeziębienie, ale następnego dnia rano synek nie potrafił już nawet usiąść, słabł w oczach, błagalnie mówił tylko "mamo".

W Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie lekarze potwierdzili, że to bardzo groźne zapalenie opon mózgowych wywołane pneumokokami. Zaczęła się wędrówka po szpitalach. Najpierw miesiąc u Jana Pawła II, z czego trzy tygodnie Grześ był w śpiączce. Później placówka w Prokocimiu, gdzie doszło do ponownej infekcji i zapalenia opon mózgowych.

Grześ wrócił do Szpitala Jana Pawła II, gdzie infekcja ostatecznie została opanowana, ale z kolei wystąpiły objawy padaczki. Dopiero na Boże Narodzenie wrócił do domu.

Od tej pory minęło siedem lat. - Ta straszna choroba syna to był dla nas wszystkich grom z jasnego nieba - opowiada tata chłopca.

- Lekarze zapewniali nas, że syn jest zdrowy. Myśleliśmy, że będzie taki jak przed chorobą. Nikt nam nie uświadomił, że już nic nie będzie tak jak przedtem - dodaje. Dziś Grześ nie mówi, nie chodzi, ma duże kłopoty ze wzrokiem, napady padaczki. Cały czas przechodzi rehabilitację, która bardzo powoli przynosi efekty.

By mu pomóc, krakowscy studenci cały czas zbierają teraz plastikowe nakrętki. Sprzedadzą je firmie recyklingowej, a za wszystkie zgromadzone w ten sposób pieniądze będzie można kupić elektryczny wózek dla chłopca. Jest mu koniecznie potrzebny nowy, bo ze starego już wyrósł.

Koszty elektrycznego wózka są spore, bo potrzeba około 20 tys. złotych. To duży wydatek, tym bardziej że pani Lucyna nie pracuje zawodowo. Zrezygnowała, żeby stale opiekować się chłopcem.

- Mamy już około ośmiu ton nakrętek - mówi Aneta Pruś z Uniwersytetu Rolniczego, która dowodzi studencką akcją. Żeby starczyło na wózek dla Grzesia, potrzeba w sumie 20 ton nakrętek. Rodzice gorąco wierzą, że studencka akcja przyniesie skutek. Dlatego też przechowują zdjęcia syna z wycieczki na Jurę Krakowską na tydzień przed jego chorobą. Widać na nich uśmiechniętego, zdrowego chłopca.

- I kto by przypuszczał, że w jednej chwili wszystko tak się zmieni - wzdycha pani Lucyna, ale ciągle jest pełna optymiznu.

O tym, że zbieranie nakrętek ma sens, przekonał się niedawno 13-letni Wojtek Urbanik z Krzeszowic. Latem tego roku dostał nowy wózek.

- Akcja się powiodła i bardzo się z tego cieszymy - mówi mama Wojtka. - Dobrze, że trwa nadal, bo kolejnym dzieciom trzeba pomóc. Krakowscy Studenci szukają także wolontariuszy, którzy pomogą przy sortowaniu nakrętek.

Nakrętki można przynosić na Uniwersytet Rolniczy przy al. Mickiewicza 21 w Krakowie, do pokoju 39, między 9 a 15.00 lub wysyłać pocztą na ten sam adres (kod pocztowy 31-120 Kraków). Jeśli jest większa ilość nakrętek można zadzwonić i umówić się na ich przekazanie.

Nakrętki muszą być plastikowe, bez żadnych domieszek innych materiałów, naklejek, etykiet. Muszą też być czyste. Więcej szczegółów na temat akcji można znaleźć na stronie www.zakretki.info.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska