- Karygodne i krzywdzące - zdaniem Macieja Motora Greloka, prezesa zarządu głównego Związku Podhalan - tylko w ten sposób można ocenić słowa Macieja Stuhra.
Kinowy gwiazdor w filmie Władysława Pasikowskiego wcielił się w rolę Józefa Kaliny, mężczyzny, który odkrywa, że jego ojciec razem z innymi mieszkańcami ich wsi uczestniczył w latach 40. w pogromie Żydów. Tematyka kontrowersyjna i na pograniczu tabu. Bo o zbrodniach Polaków na Żydach w Polsce mówi się niechętnie, szczególnie drażliwy i źle przyjmowany jest ten temat w środo- wiskach prawicowych i narodowych.
Większą awanturę od samego filmu (którego wielu nawet nie oglądało) wywołał wywiad, jakiego udzielił Maciej Stuhr. Padło wówczas pytanie, czy obraz polskiej wsi (zarówno teraźniejszej, jak i tej z lat 40.) pokazany w "Pokłosiu", nie jest wykrzywiony. - Jest to portret pewnych ludzi, nie wszystkich, ale pewnego wycinka rzeczywistości, którą przynajmniej na Mazurach, na Podhalu czy jeszcze w innych miejscach, gdzie kręciliśmy ten film, absolutnie widać - odpowiedział Maciej Stuhr. Właśnie ta wypowiedź rozwścieczyła Związek Podhalan.
- To uogólnienie - mówi Maciej Motor Grelok, prezes Związku. - Z tej wypowiedzi płynie przesłanie, że górale to krwiożerczy ludzie, którzy w czasie wojny i zaraz po niej myśleli tylko o tym, jak pozbyć się swoich żydowskich sąsiadów. Zresztą z wypowiedzi pana Stuhra wynika, jakoby i teraz było tu wielu antysemitów. To nieprawda. Oczywiście, jak wszędzie i u nas żyli źli ludzie, którzy się haniebnych czynów dopuszczali. Pod Tatrami byli jednak i bohaterowie. Ratowano Żydów.
Jak dodaje prezes, choć od publikacji wywiadu minęło już kilka tygodni, Związek Podhalan zareagował dopiero teraz, bo najpierw temat musieli przedyskutować członkowie zarządu. - Nie puścimy tej wypowiedzi płazem. Niezależnie od tego, czy pan Stuhr chciał nas celowo obrazić czy też nie - mówi prezes. - Jeszcze przed końcem roku wyślemy do niego list, w którym poprosimy o sprostowanie.
Reakcja ZP na wypowiedź aktora na Podhalu nie pozostała bez echa. Wielu zadaje sobie pytanie, czy na Podhalu rzeczywiście była - i nadal jest - większa skłonność do antysemityzmu niż w innych regionach kraju.
- Wątpię by tak było - ocenia Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego, któremu w 2006 roku nieznani sprawcy dorysowywali na plakatach wyborczych gwiazdy Dawida. - W czasie wojny, jak wszędzie, tak i u nas byli lepsi i gorsi ludzie. Dobrze byłoby gdyby na Podhalu powstała książka opisująca stosunki polsko-żydowskie. Na jej podstawie można by ocenić, co działo się u nas w latach 40.
Jak dodaje burmistrz, prawdą jest też jednak, że pod Tatrami obecnie działa grupa osób, którzy identyfikują się z nacjonalizmem (chodzi o Obóz Narodowo-Radykalny, którego członków podejrzewano o to, że publicznie chodzili w koszulkach z antysemickimi napisami). - Moim zdaniem, mają oni jednak marginalne znaczenie - dodaje Majcher.
- Czy górale częściej dopuszczali się przestępstw na Żydach? Czy teraz pod Tatrami żyje więcej antysemitów niż gdzie indziej? Te stwierdzenia są niewarte komentowania. By tak powiedzieć, trzeba mieć jakieś podstawy - uważa Maciej Korkuć, historyk Instytutu Pamięci Narodowej, który wielokrotnie badał losy Podhala. Podczas swych badań nie doszedł do wniosków, by górale lat 40. szczególnie nienawidzili i prześladowali Żydów.
- Teraz też trudno mówić o mieszkańcach Podhala jako o grupie ludzi, wśród których antysemityzm to znaczące zjawisko - komentuje Przemysław Bolechowski, podhalański dziennikarz. - Pracuję tu od 20 lat i może raz w tym czasie doszło do antysemickiego aktu.
Co na to Maciej Stuhr? - Kocham Podhale. Jestem tu kilka razy w roku - mówi aktor. Swojej wypowiedzi komentować już jednak nie chce. - Tłumaczyłem już o co mi chodziło i więcej nie zamierzam - kończy.
Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!