Dyrekcja szpitala powiatowego w Suchej Beskidzkiej potwierdza, że w poniedziałek na terenie jej oddziałów przebywało łącznie czterech pacjentów zarażonych wirusem AH1N1. - To dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci - mówi Janusz Baczewski, dyrektor szpitala. - Stan dzieci lekarze określają jako dobry. Maluchy przebywają na pediatrii. Gorzej czują się dorośli, którzy stale są na oddziale intensywnej terapii.
Lekarze nie mają wątpliwości, że w krwi chorych są groźne wirusy. Potwierdzili to specjaliści z laboratorium w Katowicach. Podobnych badań analitycy wykonali zresztą więcej i łącznie od 1 stycznia wykryli wirusy AH1N1 u siedmiu mieszkańców pow. suskiego (dwoje dzieci i jedna osoba dorosła zostali już wypisani ze szpitala).
Liczba chorych niepokoi. Wirus świńskiej grypy jest dla ludzi niebezpieczny, a czasem śmiertelny. - Teraz były ferie i moja córka siedziała w domu - mówi Anna Golonka z Kojszówki (pow. suski). - Od wczoraj, kiedy znowu poszła do szkoły, boję się o nią. W szkole dzieciaki łatwo łapią choroby. Żałuję, że nie zaszczepiłam jej.
Podobne obawy ma więcej osób. Ich strach jest tym większy, że pracownicy suskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej nie znaleźli dotąd źródła zakażeń. Co więcej, uważają, że zagrożenie wirusem nie jest duże.- Moim zdaniem, to nie jest tak, że w powiecie suskim jest więcej chorych na świńską grypę, niż gdzie indziej w Polsce - mówi Grażyna Czekaj, kierowniczka działu epidemiologicznego.- Mamy sporo pacjentów z tym wirusem, bo nasi lekarze kierują do testów krew większej liczby osób niż w innych rejonach.
Pracownica sanepidu szukała zarzewia infekcji, ale doszła do wniosku, że takiego nie ma.- Chorych nic nie łączy - mówi. - Mieszkają w odległych końcach powiatu, nie pracują w tym samym miejscu ani się nie znają. Mało prawdopodobne, by zarazili się w jednym miejscu.
- W przypadku, gdy ludzie chorują na zwierzęce choroby, podejrzewa się, że wirus wydostał się z wielkiej farmy, w tym wypadku świńskiej - mówi Wojciech Wójcik, powiatowy lekarz weterynarii. - Pod Babią Górą takiej jednak nie ma. Są małe gospodarstwa, w których trzyma się góra kilka prosiaków. Doświadczenie pokazuje, że tam rzadko pojawia się choroba.
Mieszkańcy ziemi suskiej dalej narażeni są więc na zachorowania. By ich uniknąć, powinni - podobnie jak w przypadku zwykłej grypy - unikać dużych skupisk ludzi, a także ograniczyć kontakty z osobami zakatarzonymi. Warto też codziennie aplikować sobie dawkę witamin. To ważne, bo w najbliższych dniach wirusy będą miały lepsze warunki do rozwoju. Idzie odwilż, a w temperaturze ok. zera stopni mikroby czują się świetnie.
Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!