https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szokujący finał sprawy zabójstwa w Mszanie

Iwona Kamieńska
Józef N. i Stanisław N. z Lubomierza oskarżeni przez limanowską prokuraturę o pobicie ze skutkiem śmiertelnym 25-letniego Stanisława K. z Mszany Górnej, zostali wczoraj uniewinnieni od tego zarzutu. Dostali jedynie wyrok w zawieszeniu za groźby, jakie kierowali do ofiary przed tragedią, a jeden z nich również za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwym.

- Sąd uznał obu oskarżonych winnymi gróźb pod adresem Stanisława K., ale, aby móc skazać kogoś na karę wielu lat więzienia za czyn, którego efektem była śmierć człowieka, trzeba z sali rozpraw wyjść z pewnością, że to właśnie te osoby popełniły przestępstwo. Są przesłanki, aby podejrzewać, że zrobili to Stanlej i Samolot (takie ksywki mają Jozef N. i Stanisław N), niestety jest też wiele wątpliwości wynikających z niedostatków w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym
w limanowskiej prokuraturze - tak uzasadniał sędzia Jacek Gacek wyrok uniewinniający obu oskarżonych od najpoważniejszego z zarzutów.

Sędzia zaznaczył, że wyrok mógłby być zupełnie inny, gdyby prokurator prowadzący postępowanie bardziej przyłożył się do pracy przy wyjaśnianiu okoliczności tragicznych zdarzeń sprzed półtora roku.

- Ta sprawa mogła być poprowadzona znacznie lepiej - mówił.

"Wątpliwość, której nie można rozstrzygnąć, działa na korzyść oskarżonego"

Przypomniał, że w zeznaniach świadków mowa była o trzech prześladowcach Staszka. Kim miałby być ten trzeci? Dlaczego nie przesłuchano podczas śledztwa jednego z mężczyzn, który mógł dołączyć do grona głównych podejrzanych w tej sprawie z uwagi na konflikt, jaki miał z ofiarą? Podobnych pytań - bez szans na odpowiedź - sędzia zadał mnóstwo.

Stanisław K. jeszcze żył, gdy 16 lipca 2007 roku w nocy znaleziono go leżącego pod mostkiem, dwieście metrów od domu w Mszanie Górnej. Wracał z dyskoteki w klubie Ekwador. W szpitalu okazało się, że ma uszkodzoną śledzionę i wątrobę, połamane żebra i wewnętrzny krwotok. Lekarze przegrali walkę o jego życie. Przed tragedią, Staszek zdążył zadzwonić do jednego z przyjaciół
z dramatycznym wezwaniem.

- Ratuj, bo mnie gonią!

Stanisław K. (ksywa Alleluja) miał na pieńku z wieloma osobami, ale ze Stanlejem i Samolotem szczególnie.

- W 2004 roku w nieistniejącym już klubie Stodoła doszło do awantury. Burdę próbowali wywołać właśnie ci dwaj. Wystartowali do ojca właściciela lokalu. Staszek stanął w jego obronie. Dlatego mieli z nim na pieńku - mówi siostra Stanisława K., pani Elżbieta, oskarżycielka posiłkowa w procesie.
Kobieta podejrzewa, że to zajście sprzed czterech lat, po którym wszyscy musieli tłumaczyć się przed wymiarem sprawiedliwości, mogło wywołać żądzę zemsty. Świadczą o niej udowodnione w toku śledztwa groźby kierowane pod adresem Stanisława K. przez Stanleja i Samolota.

Pani Elżbieta od dawna spodziewała się, że w tej sprawie zapadnie łagodny wyrok.

- Jeden z nich ma siostrzeńca, który pracuje w policji w Krakowie, a drugi kuzyna... też w policji
- mówi kobieta. - Obaj, choć oskarżeni, pozostawali na wolności, zdążyli nawet w czasie procesu ożenić się z dziewczynami, które dawały im alibi na ten czas gdy Staszka bito...

Na wczorajsze ogłoszenie wyroku nie stawili się ani oskarżeni, ani prokurator z Limanowej, który prowadził śledztwo.

- Ten sąd może uniewinnić, ze względu na liczne wątpliwości, bo przed tym sądem wątpliwość, której nie można rozstrzygnąć ,działa na korzyść oskarżonego, ale jest jeszcze jeden Sędzia. On wie
na pewno co się stało z pani synem i na pewno wymierzy winnym sprawiedliwą karę - pocieszał sędzia Gacek zapłakaną matkę Stanisława K., panią Annę.

Rodzina ofiary nie godzi się jednak z wyrokiem "doczesnego" sądu.

- Będziemy składać apelację. Jesteśmy zdecydowani - mówi siostra Stanisława K.

Józef N. i Stanisław N. nie pójdą do więzienia, ale otrzymali dozór kuratora, będą musieli zapłacić karę grzywny i pokryć koszty związane z postępowaniem sądowym.

Oprócz tego Józef N. został uznany winnym przestępstwa drogowego. Udowodniono mu, że w dniu,
w którym doszło do tragedii, jechał samochodem po wypiciu alkoholu, a na dodatek wsiadł do auta jako kierowca, mimo orzeczonego wcześnej za to samo przestępstwo zakazu prowadzenia pojazdów. Sąd odebrał mu prawo jazdy na trzy lata.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
prokop
Dobrze ze sa Sędziowie którzy widza prace prokuratorów którzy odwalają a nie nadzorują spraw.
s
socmo
niech poszukają winnych wśród ,, jego ,, tzw. przyjaciół z tej samej wsi...

Wybrane dla Ciebie

Kraków świętuje 35 lat samorządu. "Mieszkańcy czują się współgospodarzami miasta"

Kraków świętuje 35 lat samorządu. "Mieszkańcy czują się współgospodarzami miasta"

Pracownicy mają już dość, domagają się podwyżek.  Będzie strajk w znanej firmie

Pracownicy mają już dość, domagają się podwyżek. Będzie strajk w znanej firmie

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska