Pierwsze i kluczowe pytanie, które nasuwa się chyba każdemu. Czy możemy czuć się bezpiecznie?
- Nie powinniśmy bać się wojny, to na pewno. W tym incydencie nie mamy do czynienia z celowymi działaniami. Zarówno jeśli mówimy o scenariuszu, w którym przyleciała do nas rosyjska rakieta (co ostatecznie zostało wykluczone), jak i w sytuacji upadku ukraińskiej antyrakiety, wystrzelonej wcześniej do rosyjskiego celu, rosyjskiej rakiety. Fakt, iż ukraiński pocisk chybił, poleciał dalej i wybuchł na naszym terytorium, to pech, nie casus belli.
Co więcej wiemy na temat tej antyrakiety?
- To S-300, wyprodukowana jeszcze w czasach ZSRR. Mimo dostaw zachodniego sprzętu, to wciąż podstawowy system ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Niezły, ale – zapewne z uwagi na wiek – bywa zawodny. Ten konkretny pocisk miał najpewniej trafić rosyjską rakietę zmierzającą w kierunku Lwowa. Gdy antyrakieta chybia – co nie jest jakąś nadzwyczajną sytuacją – leci dalej aż do momentu, w których zadziała tzw. samolikwidator. Chodzi o to, by „przestrzelony” pocisk nie trafił w jakiś przypadkowy cel. W tym przypadku mechanizm samolikwidacji albo nie zadziałał, albo doszło do tego już nad terytorium Polski. W efekcie bezpośredniego trafienia lub wtórnego wybuchu wywołanego przez spadające szczątki, doszło do śmierci dwóch naszych obywateli. Mamy tu zatem całą serię niefortunnych zdarzeń.
O jakich krokach naszego rządu powinniśmy rozmawiać w tym momencie?
- O takich, które nie powinny wpływać na dotychczasowy charakter polsko-ukraińskich relacji. To Kreml ma na rękach krew polskich obywateli, cała ta sytuacja to wina Rosjan. Ukraińcy by tej antyrakiety nie wystrzelili, nie zeszłaby z wyrzutni, gdyby nie musiała. A musiała, bo we wtorek (15 listopada) po południu mieliśmy do czynienia z kolejnym barbarzyńskim, rosyjskim atakiem rakietowym na ukraińskie miasta.
Czy Polacy to zrozumieją?
- Byłoby nieuczciwe i niezasadne, gdybyśmy winą obarczyli Ukraińców. Rząd postępuje racjonalnie – i tu jakiejś wolty się nie obawiam. Lecz jest we mnie trochę niepokoju o reakcje części naszego społeczeństwa podatnej na rosyjskie narracje. Aktywiści z tego grona już alarmują: „Patrzcie, Ukraińcy do nas strzelają!”. Liczą na wezbranie fali antyukrainizmu, o którą teraz łatwiej niż do niedawna, bo jesteśmy wojną i pomocą dla uchodźców coraz bardziej zmęczeni.
Czy to nie jest znak i czas, by świat zaczął podejmować bardziej radykalne decyzje?
- Zachód (którego jesteśmy częścią) podjął już wiele radykalnych decyzji. Proszę zobaczyć, jak od lutego zmienia się skala naszego zaangażowania w ten konflikt. Po tym incydencie powinniśmy postawić kolejny krok. Myśmy tej rakiety nie zestrzelili, bo przy 2-sekundowej obecności nad terytorium Polski, technicznie było to niewykonalne. Ale można ją było zestrzelić nad Ukrainą, kiedy jeszcze tam się znajdowała. NATO nie strzela do rosyjskich rakiet latających w ukraińskiej przestrzeni powietrznej, wychodząc z założenia, że byłoby to bardziej aktywne zaangażowanie się w wojnę. Ale czas zrewidować to założenie, choćby dlatego, by chronić polską przestrzeń powietrzną. Mam nadzieję, że tak to się skończy. Ukraińcy na pewno nie będą mieli nic przeciwko, bo to uszczelni ich parasol.
Czy granica z Ukrainą została zamknięta, oddelegowano tam więcej służb?
- Nie i nie ma takiej potrzeby. Odpowiednie służby pracują na miejscu zdarzenia – i to wystarczy. Oczywiście, podniesiono gotowość bojową części jednostek WP, w powietrzu znajduje się obecnie więcej natowskich samolotów – zwiadowczych i myśliwskich. Ale to rutynowe działania, które nie powinny niepokoić. Obecnie nie ma ryzyka rozlania się konfliktu.
- Tak oszukują nas sklepy spożywcze. TOP 10 nieczystych zagrań!
- Te krakowskie licea uczą najefektywniej. Oto ranking szkół sukcesu
- Horoskop miesięczny na listopad 2022 dla wszystkich znaków zodiaku
- Dantejskie sceny pod nowym sklepem w Krakowie. Okolica Bonarki sparaliżowana
- Wielka awantura o nowe stoiska dla kwiaciarek na Rynku Głównym. Oceńcie je sami
- Historyczna chwila. Tunel na zakopiance wreszcie otwarty dla kierowców!
