FLESZ - Zdjęcia na przeglądzie. Koniec “składaków”?
Policję o wizycie tajemniczych kobiet zawiadomili mieszkańcy jednego z domów, do którego miały zapukać w czwartek (12 listopada) "prokuratorki". Jedna z nich miała mieć włosy koloru blond, a druga - rude.
- Nie wiadomo, w jakim celu przyszły i czy rzeczywiście miały coś wspólnego z prokuraturą czy tylko podały się za jej pracownice po to, aby wejść do środka. Gdy policjanci przybyli na miejsce, kobiet bowiem już nie było - tłumaczy asp. sztab. Paweł Klimek, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.
Gmina Skrzyszów ostrzegała mieszkańców
O zdarzeniu poinformowany został m.in. urząd gminy w Skrzyszowie, który na swojej stronie internetowej w czwartek umieścił ostrzeżenie dla mieszkańców.
"Prosimy o zachowanie ostrożności i nie wpuszczanie takich osób do domu. Prosimy o rozpowszechnianie informacji zwłaszcza w gronie osób starszych i samotnych" - brzmiał apel.
- Ponieważ istniało podejrzenie, że mogą być to oszustki musieliśmy działać szybko. Do jednego domu nie udało im się wejść, ale równie dobrze mogły ponowić próbę w innym - tłumaczy Marcin Kiwior, wójt gminy Skrzyszów. Apel wysłano też m.in. do sołtysów poszczególnych miejscowości, aby przestrzegli mieszkańców.
Prokuratorzy nie chodzą pod domach
W tarnowskiej prokuraturze zaprzeczają, jakoby ktokolwiek z jej pracowników, w ramach czynności służbowych, odwiedzał w czwartek mieszkańców regionu.
- To są bardzo rzadkie sytuacje, kiedy prokuratorzy działają w terenie. Związane jest to najczęściej z wypadkami śmiertelnymi czy oględzinami zwłok. Czasem odbywają się wizje lokalne, eksperymenty procesowe czy przesłuchania osób, które, na przykład ze względu na stan zdrowia, nie mogą stawić się osobiście w prokuraturze, ale takie wizyty zawsze są poprzedzone wcześniejszymi ustaleniami. Prokuratorom zazwyczaj towarzyszą policjanci - informuje Mieczysław Sienicki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Jak dodaje, pracownicy prokuratury mają legitymacje, które - w razie wątpliwości - powinni okazać osobom, z którymi rozmawiają.
- W obecnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa i zagrożeniem zakażenia się czynności w terenie zredukowane zostały do niezbędnego minimum. Nie mamy takich form działania, aby wysyłać naszych pracowników po domach - dodaje Mieczysław Sienicki.
Bądź na bieżąco i obserwuj
