https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze i mrożące krew w żyłach zjawiska w Tatrach. Zobacz koniecznie

Łukasz Bobek
PróżniaNajwiększą tajemnicą Tatr, do dziś niewyjaśnioną, choć ma już 83 lata, jest śmierć rodziny Kaszniców i ich „przewodnika”. To się zdarzyło dokładnie 3 sierpnia 1925 roku. Rodzina Kaszniców: 46-letni Kazimierz Kasznic, wiceprokurator Sądu Najwyższego w Warszawie, jego żona Zofia, 12-letni syn Wacław, wyszli z Chaty Tery’ego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, by przez Lodową Przełęcz dotrzeć do Łysej Polany. Szedł z nimi także 21-letni taternik Ryszard Wasserberger, który obiecał sprowadzić ich bezpiecznie z Lodowej. Wyczerpani krańcowo, bo pogoda załamała się, zaczął wiać silny wiatr i padać deszcz ze śniegiem – zatrzymali się pod Jaworowymi Szczytami. Usiedli. Kasznicowa dała im się napić po kieliszku koniaku. A oni wszyscy, po kolei, zaczęli umierać. Umarli wszyscy trzej wciągu 15 minut. Kasznicowa niemal trzy dni przesiedziała przy zwłokach, a potem w zupełnie dobrej formie zeszła na Łysą Polanę.
PróżniaNajwiększą tajemnicą Tatr, do dziś niewyjaśnioną, choć ma już 83 lata, jest śmierć rodziny Kaszniców i ich „przewodnika”. To się zdarzyło dokładnie 3 sierpnia 1925 roku. Rodzina Kaszniców: 46-letni Kazimierz Kasznic, wiceprokurator Sądu Najwyższego w Warszawie, jego żona Zofia, 12-letni syn Wacław, wyszli z Chaty Tery’ego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, by przez Lodową Przełęcz dotrzeć do Łysej Polany. Szedł z nimi także 21-letni taternik Ryszard Wasserberger, który obiecał sprowadzić ich bezpiecznie z Lodowej. Wyczerpani krańcowo, bo pogoda załamała się, zaczął wiać silny wiatr i padać deszcz ze śniegiem – zatrzymali się pod Jaworowymi Szczytami. Usiedli. Kasznicowa dała im się napić po kieliszku koniaku. A oni wszyscy, po kolei, zaczęli umierać. Umarli wszyscy trzej wciągu 15 minut. Kasznicowa niemal trzy dni przesiedziała przy zwłokach, a potem w zupełnie dobrej formie zeszła na Łysą Polanę. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Tatry są pięknie, ale i wyjątkowo tajemnicze. Ludzie znikali bez śladu, nagle umierali bez powodu. Śmierć rodziny Kaszniców do dziś jest tajemnicą. Wiele ciał, mimo poszukiwań, nie odnaleziono nigdy. Na Czerwonych Wierchach coś człowieka ciągnie w przepaść, na Iwaniackiej Przełęczy wodzi po ścieżce i nie chce wypuścić do świata, na Gołym Wierchu straszy...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska