https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak się nie godzi

Tadeusz Pieronek
archiwum
W ubiegłym tygodniu byliśmy świadkami przedziwnej manipulacji w środkach przekazu, a może tylko odsłonięcia pewnego ich oblicza. Zdaję sobie sprawę, że krytyka dziennikarzy jest z góry skazana na niepowodzenie, mimo wszystko ośmielam się powiedzieć swoje.

Otóż, udostępniony wcześniej, przed jego odczytaniem w diecezji, list biskupa, wprowadzający w religijną atmosferę adwentu, spotkał się z przedziwną interpretacją dziennikarską, opartą na ankiecie, w której duchowni, pewnie w konwencji żartu, zechcieli zilustrować słowa zawarte w liście swojego przełożonego. Nie twierdzę, że skutki poczynań dziennikarskich zmierzały wprost do spowodowania lawiny krytyk w skali ogólnopolskiej przeciw autorowi tego listu, ale niestety, do tego doprowadziły.

Tekstem poddanym tej przedziwnej interpretacji były słowa, że "W naszym świecie jest wiele agresji i złości, wzajemnych pretensji i oskarżeń (…) Zacznijmy od usunięcia z naszego języka przekleństw i wyzwisk, słów raniących i poniżających, zachowań wprowadzających niepokój i dzielących ludzi. Niech nasze codzienne relacje przenikają słowa, które wyrażają życzliwość, niosą pociechę, wlewają w serca pokój i podnoszą na duchu. Refleksja nad tajemnicą miłosierdzia skłania nas do odkrycia na nowo takich słów jak "przepraszam" i "przebaczam"".

Nie widać tu niczego, co usprawiedliwiałoby krytykę tego apelu. Aliści niektórym dziennikarzom to wystarczyło, by oskarżyć biskupa, że wkracza w dziedzinę, która nie ma żadnego społecznego znaczenia. Co więcej, uznano, że takie stanowisko biskupa pozwala na stworzenie listy wyrażeń, które nie są dozwolone w języku codziennym.

Cała ta akcja, może usprawiedliwiona aktywnością ludzi mediów, zobowiązanych przez pracodawców do węszenia sensacji tam gdzie ich nie ma, a nawet tam gdzie troska o człowieka może być wykorzystana do stworzenia sensacji przez wyśmianie słusznych inicjatyw i poddanie ich kpinie.
Narzekamy, że społeczeństwo nie jest zdolne do rozumienia tekstów przekazywanych mu przez masowe, społeczne i prywatne środki przekazu. To jest niewątpliwie rodzaj współczesnego analfabetyzmu.

Niestety, ten analfabetyzm się poszerza i świadczy o braku profesjonalizmu wśród dziennikarzy, wypowiadających się publicznie nie według znajomości faktów, ale na zasadzie plotek i wrażeń, powstałych wokół pewnych wydarzeń.

Nie rozumiem, na jakiej podstawie ogólnopolska telewizja przyjęła wersję dziennikarską, przypisującą biskupowi listę zakazanych wyrażeń, zwanych przekleństwami, skoro przy dokładnej lekturze doniesień medialnych było wiadomo, że autorem tej prześmiewczej listy przekleństw nie był biskup, autor listu, ale dziennikarze, którzy pozwolili sobie na zilustrowanie treści listu własnymi, frywolnymi opiniami, wspartymi wątpliwą ankietą. Spowodowało to w całej Polsce zupełnie nieuzasadnioną nagonkę na biskupa i połajanki, w które włączyły się różne środowiska.

Panowie dziennikarze! Tak nie wolno. To nieuczciwe. Trzeba brać na siebie odpowiedzialność za przekaz medialny. Bądźcie profesjonalistami, sprawdzającymi zawsze źródła, z których korzystacie w swoich wypowiedziach i publikacjach.

Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krakus rod@wity
Uderz w stół, a nożyce się otwierają: oprócz wszechobecnych nieobyczajności, w mediach permanentnie nadużywane jest słowo Bóg! ST mówi "Nie używaj imienia Boga swego nadaremno". Katole popełniacie ciężki grzech! Ale od czego macie spowiedź, rozgrzeszenie, komunia, i od nowa będziecie grzeszyć!
Ave.
k
kk
ksiadz biskup siedzial cicho.
K
Kinoman
Współczesną szkołę dziennikarstwa reprezentują obecnie Lis (z nadania PiS-owskiego) i Olejnik (karierowiczka z PRL). To do ich stronniczości, nieprofesjonalizmu i tworzenia faktów na potrzeby chwili starają się dorównać pozostali "wielbiciele konfitur" szumnie nazywający się dziennikarzami.
Wszyscy mający otwarte oczy to widzą, a Pieronek przejrzał na oczy dopiero teraz? Gdyby go nie dotyczyło osobiście jeszcze by ich pochwalił za celne uwagi.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska