Premier Ewa Kopacz ugięła się pod naciskiem protestujących górników, jednak związkowcy utrzymali pogotowia strajkowe w całym kraju i znów mogą zacząć protesty. Chcą, aby do końca stycznia rząd utworzył zespół, który będzie dyskutować o warunkach pracy w wielu zawodach i mówią wprost: - Jeśli nie, to na ulice mogą wyjść także kolejarze i pocztowcy.
- Chcemy, aby rząd rozmawiał o problemach poszczególnych branż, zanim i w nich dojdzie do kryzysu takiego, jak w górnictwie - mówi Wojciech Grzeszek, przewodniczący małopolskiej "Solidarności". Uważa, że najgorsza sytuacja panuje na kolei i na poczcie.
- Mamy prawo do uruchomienia strajku, ale liczymy, że nasze postulaty zostaną jednak spełnione - mówi Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce. Chodzi o negocjacje warunków zatrudnienia, zbyt długiego, zdaniem związkowców, czasu pracy maszynistów, ale także o organizację przewozów w regionach. Według Miętka zamiast zwiększać liczbę połączeń kolejowych fundusze samorządowe są marnowane na utrzymywanie kolejnych spółek kolejowych.
- Utworzone ostatnio Koleje Małopolskie mają radę, zarząd i wiele innych wydatków, ale obsługują tylko jedno połączenie - mówi przedstawiciel związku.
O akcjach protestacyjnych wprost mówią także pracownicy Poczty Polskiej, którzy są w sporze zbiorowym ze swoim pracodawcą. - Rząd zamiast o nas dbać, stara się zwalczać, tymczasem chodzi o przyszłość 78 tys. pracowników - mówi Bogumił Nowicki, przewodniczący Solidarności Pracowników Poczty Polskiej.
Pocztowcy chcą m.in. utrzymania poziomu zatrudnienia w spółce oraz podwyżki o 400 zł brutto miesięcznie. Ostateczny termin na rozwiązanie tych kwestii wyznaczyli na 13 kwietnia. Inaczej rozpoczną strajk.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!